Maciej Kwiatkowski: Głosuj na Gortata - wyślijmy Gortata na Mecz Gwiazd NBA (felieton)

 / Fot. Instagram/mgortat13
/ Fot. Instagram/mgortat13

W 2015 roku łotewscy kibice hokeja swoimi głosami sprawili, że ich rodak zagrał w Meczu Gwiazd ligi NHL. Marcinowi Gortatowi w 2015 roku zabrakło tylko kilku tysięcy głosów, żeby zagrać w Meczu Gwiazd NBA. Czas by znalazł się tam w lutym.

Mecz Gwiazd

Mecz Gwiazd to część Weekendu Gwiazd, cyklicznie odbywającej się imprezy, która skupia tych najlepszych i tych najefektowniej grających koszykarzy NBA. Trwa zwykle trzy dni i rozpoczyna się od piątkowego meczu młodych graczy, w sobotę przychodzi czas na konkursy wsadów i rzutów za trzy, a całe wydarzenie kończy mecz, w którym na przeciw siebie stają koszykarze Konferencji Wschodniej i Zachodniej.

W samym meczu udział bierze 10 koszykarzy wybranych głosami kibiców i 14, których wybierają trenerzy. Fani koszykówki mogą zagłosować na każdego zawodnika, który gra w lidze. Mogą zagłosować i wybrać nawet tego, który rozegrał tylko jedną minutę w NBA. Nie ma ograniczeń.

W tym roku głosowanie potrwa do 18 stycznia, a wyniki ogłoszone zostaną 21 stycznia. Kibice wybiorą 10 koszykarzy - po pięciu z obu konferencji - którzy 14 lutego w Toronto wyjdą w pierwszych piątkach na Mecz Gwiazd, pokazywany w aż 200 krajach na świecie, także i w Polsce.

- Kibice to idioci - tak Charles Barkley, były koszykarz, a obecnie ekspert praktycznie co roku komentuje wybory kibiców.

Fani bardzo często nie kierują się tym, który z graczy rozgrywa najlepszy sezon, ale wybierają swoich ulubionych zawodników. To już niemalże tradycja. Trudno od każdego głosującego fana wymagać, aby doskonale orientował się w tym kto gra dobrze, a kto nie. Zresztą, nawet wybory samego Barkleya zwykle pozastawiają wiele do życzenia.

Łotwa mogła, a my nie?

Zemgus Girgensons jest bardzo przeciętnym, łotewskim hokeistą, który w 2015 roku niespodziewanie znalazł się w Meczu Gwiazd amerykańskiej zawodowej ligi hokeja na lodzie NHL. W jaki sposób to zrobił? 82 proc. głosów jakie otrzymał pochodziło z liczącej 2 mln mieszkańców Łotwy. Girgensons zajął 1 miejsce w głosowaniu i w ten sposób zagrał w hokejowej wersji pojedynku najlepszych.

W NBA w przeszłości przez długie lata najwięcej głosów otrzymywał Yao Ming - i działo się to kosztem m.in. Shaquille'a O'Neala czy Tima Duncana - bo głosowała na niego ogromna rzesza kibiców z Chin. Gdyby Gruzinów było tak dużo jak Chińczyków, to pewnie trafiłby tam też niejaki Nikoloz Tsikitiszwili, a Czechów reprezentował np. Jiri Welsch.

To były tylko ekstremalne przykłady tego, że w dzisiejszych czasach można głosować niekoniecznie z przyczyn tak oczywistych, jak ta czy gracz jest dobry, czy nie. Np. niemal pewne miejsce w lutowym Meczu Gwiazd ma żegnający się z NBA 37-letni Kobe Bryant, który gra na najgorszej skuteczności (32,4 proc.) jaką widziano w lidze od końcówki lat 40-tych. Nie przeszkadza to jednak jego oddanym kibicom oklaskiwać go w halach, w których rozgrywa swoje ostatnie mecze kariery. I najpewniej nie przeszkodzi im też w wybraniu go do pierwszej piątki Konferencji Zachodniej - najpewniej z rekordową ilością głosów - kosztem takich gwiazd i aktualnie dużo lepszych graczy jak James Harden (Houston Rockets) i Russell Westbrook (Oklahoma City Thunder).

Głosowanie na najlepszych? Bzdura

Idea głosowania na najlepszych koszykarzy podtrzymywana jest już tylko przez kilku ekspertów i tych twardogłowych kibiców. To oni chcą aby wyróżnieni zostali ci, którzy ich zdaniem najbardziej na to zasługują. A to nie oznacza wcale, że mają oni rację wybierając tego kogo wybierają... Po prostu zbyt mocno się wczuwają i nie rozumieją idei. Chcą wybrać najlepszych, ale wybierają nie do tego meczu co trzeba.

Potem ci sami eksperci i kibice oglądają Mecz Gwiazd NBA, czyli mecz koszykówki, który w niczym nie przypomina rywalizacji najlepszych koszykarzy świata. Może poza ostatnimi dwiema minutami meczu - jeśli wynik jest zacięty - jest to po prostu już od wielu, wielu lat 46 minut pokazowej koszykówki, w której jogging koszykarzy przerywany jest kilkoma efektownymi wsadami. To wszystko. Zarywanie nocy, aby oglądać to nad ranem to strata czasu. Osobiście oglądam mecz tylko dlatego, że jako bloger NBA powinienem to zrobić. Nie dlatego, że chcę. Zwykle te najciekawsze rzeczy dzieją się tuż poza parkietem.

Od lat trwają dyskusje na temat tego jak uzdrowić Mecz Gwiazd. Pojawiały się np propozycje, aby wzorem hokeja zagrały w nim reprezentacja USA i reprezentacja Reszty Świata. Albo pomysł z tego sezonu - aby notujący bilans 24-1 obrońcy tytułu, czyli Golden State Warriors zmierzyli się z resztą gwiazd NBA.

W przyszłości najprawdopodobniej dojdzie do zmian. Po prostu musi tak się stać. Ale póki co głosowanie na Mecz Gwiazd NBA jest plebiscytem kibiców, w którym koszykarz wygrywa chwilę popularności, symboliczny dres i dodatkowe zdanie w Wikipedii. Dla wielu z nich potrafi to być jednak najważniejsze zdanie w koszykarskiej karierze. Coś o czym marzyli od wielu lat - "Zagrałem w Meczu Gwiazd NBA".

Marcin Gortat oczywiście nie należy do 5 najlepszych koszykarzy Konferencji Wschodniej, ale rok temu naszymi głosami był tuż tuż od znalezienia się wśród najlepszych. Otrzymał 570 tys. głosów i zabrakło mu zaledwie ok. 80 tys., żeby wyprzedzić trzeciego wśród podkoszowych Wschodu Carmelo Anthony'ego. Pierwszym wśród wysokich konferencji był LeBron James (1,470,483), a drugim Pau Gasol (974,177), na którego jak zwykle głosowało oczywiście mnóstwo Hiszpanów.

Jak głosować?

Można to robić na kilka łatwych sposobów. Pierwszy to oddanie głosu na oficjalnej stronie NBA.com/vote. Drugi to przy pomocy oficjalnej aplikacji NBA. Poza tym można to robić na Twitterze, Facebooku i Instagramie dodając hashtag #nbavote.

Założeniem tego tekstu nie jest to, aby namawiać do głosowania na Marcina Gortata, ale tylko wytłumaczyć dlaczego można to zrobić bez wyrzutów sumienia, bez obciachu i czemu argument o głosowaniu na najlepszych nie ma specjalnego sensu.

Oczywiście, fajnie by było, gdyby Gortat był kimś więcej niż trzecim czy czwartym najlepszym graczem Washington Wizards i reprezentacji Polski na ostatnim EuroBaskecie. Z drugiej strony, Gortat gra w NBA już od ośmiu lat i od podobnego czasu wspiera nasze polskie dzieci, organizując cykl "Marcin Gortat Camp" i promując zdrowie poprzez sport.

Wydaje mi się, że warto go w nagrodę - z naszych komputerów i telefonów - wysłać na Mecz Gwiazd. Zanim jakiś mniejszy kraj wsadzi tam swojego gracza.

Maciej Kwiatkowski 
Zobacz więcej komentarzy Macieja Kwiatkowskiego --> 

Komentarze (5)
avatar
Artur Kowalski
16.12.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To pewnie w podzięce za to, że jak był potrzebny reprezentacji to ją olał ciepłym moczem. He, rozdmuchiwać jego napompowane, żałosne ego. 
avatar
ECSfan
15.12.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dokładnie, Gortat już jest na końcu kariery, średniakiem być w NBA to i tak wielkie osiągnięcie ale gwiazdą nigdy nie był i już pewnie nie będzie. Gra w pierwszej piątce ekipy z NBA i to jest w Czytaj całość
avatar
Kamil Sasiński
15.12.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
DOKLADNIE KTO TO NAPISAL albo wymyslil wogóle, ??/? to ma byc show a GORTAT co ma tam pokazac wsad bez obrony czy rzucic hakiem???? 
avatar
uwertura
15.12.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Ludzie płacą dużo za bilety a i telewidzowie chcą zobaczyć wspaniały mecz najlepszych graczy a nie partaczy!