Los Angeles Lakers zdeklasowali pogromców Warriors. Dobry stary Kobe Bryant

Chociaż we wtorek w NBA żaden z meczów nie trzymał w niepewności do samego końca, było ciekawie. LA Lakers rozbili Milwaukee Bucks 113:95. Sacramento Kings nadspodziewanie łatwo pokonali z kolei Houston Rockets.

Cleveland Cavaliers w pierwszej rundzie fazy play-off rozgrywek 2014/2015 trafili na Boston Celtics. Późniejsi finaliści wygrali serię 4-0, aczkolwiek była to dla nich ciężka przeprawa. We wtorek Celtowie mieli okazję, aby zrewanżować się Kawalerzystom. To była ich pierwsza bezpośrednia konfrontacja od czasu posezonowych rozgrywek.

Do przerwy przeważali podopieczni Brada Stevensa. Ale to drużyna prowadzona przez Davida Blatta od stanu 45:50, zanotowała serię 12-0. Goście wygrali tę kwartę 29:15 i przed rozpoczęciem decydującej odsłony mieli w zapasie osiem oczek. LeBron James i Kevin Love nie pozwolili, by coś złego stało się ich zespołowi.

Winno-Złoci prezentowali poukładany basket i bez kłopotów utrzymali korzystny wynik. Cleveland Cavaliers triumfowali ostatecznie 89:77 i zanotowali 16. zwycięstwo w sezonie 2015/2016. - Wiedzieliśmy, że ten mecz będzie przypominał te z serii play-off, które rozegraliśmy przeciwko nim. Odpowiedzieliśmy na wyzwanie i sprostaliśmy mu - mówił LeBron James. 30-latek tego dnia zapisał na swoim koncie 24 oczka.

Kevin Love dodał 20 punktów. Dla niego wtorkowe spotkanie w Massachusetts również było bardzo istotne. To właśnie tam zakończył się jego udział w ubiegłorocznych play-offach. Kelly Olynyk pociągnął skrzydłowego za ramię i spowodował jego kontuzję. 27-latek mimo wszystko nie chowa urazy. - Czas leczy rany - przyznał Kevin Love.

Boston Celtics zdobyli tylko 31 punktów w drugiej połowie. - Wpadliśmy w stan stagnacji. Przetrzymywaliśmy piłkę - tłumaczył zawodnik przegranych, Jae Crowder. Gospodarze w całym meczu trafili ponadto zaledwie 32-procent oddanych rzutów z gry. To zdecydowanie za mało, by myśleć o pokonaniu Cleveland Cavaliers.

Sacramento Kings we wtorek musieli radzić sobie bez Rajona Rondo, który został odsunięty przez ligę NBA na jeden mecz za antygejowskie odzywki w kierunku sędziego. Fachowcy mimo wszystko dawali im spore szanse w meczu przeciwko Houston Rockets. Mało kto spodziewał się jednak, że ten mecz będzie miał aż tak jednostronny przebieg.

Teksańczycy liczyli się w walce o zwycięstwo tylko przez pierwsze 15, 16 minut. Od momentu serii 7-0 i wyniku 47:40 dla gospodarzy, Rockets nie potrafili odnaleźć właściwego rytmu. Przewaga Królów wynosiła nawet 16 punktów.

James Harden próbował ratować drużynę i dzięki zdobyciu 13 ostatnich oczek dla Rakiet w trzeciej kwarcie, doprowadził do stanu 74:82. Wszelkie wątpliwości na początku decydującej odsłony rozwiał jednak Marco Belinelli. Włoch trafił trzy rzuty zza łuku z rzędu, a Kings przewodzili 93:78.

Na nic zdały się więc 33 oczka Brodacza. W szeregach gospodarzy największy wkład w 10. sukces mieli Darren Collison, Rudy Gay, Omri Casspi oraz DeMarcus Cousins. Ten ostatni zapisał na swoim koncie 26 punktów i 12 zbiórek. O piłkę więcej zebrał Gay, który miał także sześć przechwytów. Rozgrywający uzbierał 14 oczek, siedem zbiórek i 13 asyst. Drużyna z Kalifornii popełniła aż... 28 strat. Mimo to gładko pokonała Rockets 107:97.

Być na ustach wszystkich, zatrzymać mistrzów NBA, przerwać ich serię triumfów, by w następnym spotkaniu dać się ograć ostatniej drużynie Konferencji Zachodniej? To właśnie przypadek Milwaukee Bucks.

Kozły tego dnia trafiły tylko cztery rzuty za trzy punkty i przegrały walkę pod tablicami w stosunku 38-52. Trudno wskazać winnego w składzie drużyny Jasona Kidda. Los Angeles Lakers po prostu bardzo chcieli wygrać ten mecz. Chciał tego także Kobe Bryant.

Pięciokrotny mistrz NBA w 27 minut zaaplikował Bucks 22 punkty i rozdał sześć kluczowych podań. Black Mamba był obok D'Angelo Russella kluczowym zawodnikiem Jeziorowców. Gospodarze z Miasta Aniołów w przekonujący sposób wygrali trzy pierwsze kwarty, a całe spotkanie 113:95. Dzięki pokonaniu Kozłów, Lakers przerwali pasmo sześciu porażek.

Wyniki:

Boston Celtics - Cleveland Cavaliers 77:89 (25:23, 21:17, 15:29, 16:20)
(Bradley 17, Crowder 14, Thomas 12 - James 24, Love 20, Williams 10)

Minnesota Timberwolves - Denver Nuggets 100:112 (24:27, 25:36, 31:29, 20:20)
(Wiggins 23, LaVine 20, Towns 18 - Faried 19, Foye 19, Gallinari 15, Barton 14)

Sacramento Kings - Houston Rockets 107:97 (31:31, 26:19, 25:24, 25:23)
(Cousins 26, Casspi 19, Gay 17 - Harden 33, Beberley 14, Terry 14, Ariza 10, Brewer 10)

Los Angeles Lakers - Milwaukee Bucks 113:95 (30:25, 25:21, 31:20, 27:27)
(Bryant 22, Russell 19, Williams 16 - Carter Williams 19, Middleton 16, Antetokounmpo 15)

Źródło artykułu: