Sezon 2011/2012 Piotr Stelmach spędził w zespole z Zielonej Góry. I jak wielokrotnie koszykarz przyznawał - także w rozmowach dla naszego portalu - okres ten wspomina najmilej w swojej karierze. Stelmet (wówczas jeszcze Zastal) wywalczył trzecie miejsce w Polsce, a skrzydłowy był ważnym punktem taktyki drużyny. Niestety, kilka miesięcy później obie strony rozstały się w okolicznościach wzajemnych pretensji. Koszykarz przeniósł się do PGE Turowa Zgorzelec, z którym w sezonie 2013/2014 pokonał Stelmet w finale play-off.
- Teraz już mecze ze Stelmetem nie budzą takich emocji. Może gdzieś tam w środku mnie siedzi jeszcze jakaś drzazga, ale to już nie jest to samo co kiedyś. Wiadomo w jakich okolicznościach rozstałem się z tą drużyną, ale gdy występowałem jeszcze w zespole ze Zgorzelca, to rzeczywiście bardziej mnie to dotykało. Obecnie już nie - mówi Stelmach, który w niedzielę po raz kolejny pojawi się w hali CRS w roli zawodnika zespołu gości. Stelmet zmierzy się z Anwilem Włocławek w hitowym spotkaniu 11. kolejki Tauron Basket Ligi.
- Myślę, że oni o mnie zapomnieli, ja też nie myślę już tamtej sytuacji, a Zielona Góra kojarzy mi się przede wszystkim z bardzo fajnym sezonem zakończonym zdobyciem brązowego medalu. W niedzielę to wszystko odchodzi w zapomnienie. Liczy się tylko mecz i moja gra dla Anwilu - dodaje doświadczony skrzydłowy.
Włocławianie przystąpią do starcia z mistrzem Polski w dobrych nastrojach po zwycięstwie nad Siarką Tarnobrzeg w poprzedni weekend. Tymczasem zielonogórzanie nieoczekiwanie przegrali ostatni mecz ligowy (i zarazem swój pierwszy w sezonie w TBL) ze Startem Lublin na wyjeździe.
- Każda drużyna, która przegrywa, chce zrehabilitować się w kolejnym spotkaniu. A tym bardziej w sytuacji, gdy zespół takiego kalibru jak Stelmet przegrywa spotkanie, które w teorii powinien wygrać. Widać to dobrze bo naszym zespole w tym sezonie. Gdy doznajemy porażki, w następnym meczu nie pozostajemy dłużni - komentuje Stelmach.
Suche fakty nie przemawiają jednak za zespołem z Kujaw. Anwil na wyjazdach gra na mniejszej pewności siebie, niż w Hali Mistrzów. U siebie włocławianie wygrali dotychczas wszystkie sześć meczów, natomiast w obcych halach mają bilans 2-3. Stelmet natomiast - nawet jeśli porażka ze Startem czy przegrane w Eurolidze sugerują spadek formy zielonogórzan - nie przegrał w lidze w hali CRS od... 28 spotkań! 23 zwycięstwa zanotowała drużyna Saso Filipovskiego w poprzednim sezonie i pięć w obecnym.
- Nie myślimy o tym, że Stelmet nie przegrał u siebie od bardzo dawna. Wyjdziemy na parkiet i będziemy robić swoje. Trener ciągle nam powtarza: nie ma znaczenia czy gramy w domu czy na wyjeździe, zawsze mamy grać tak samo. Oczywiście, na wyjazdach gra się znaczniej trudniej. Są obce obręcze, inna hala, inna perspektywa koszy i tablicy, fani przeciwko tobie… Dlatego tak ważne jest, aby na wyjeździe grać skuteczną defensywę oraz bardziej rygorystycznie względem taktyki - tłumaczy Stelmach i zaznacza, który element będzie kluczowy dla losów niedzielnego pojedynku.
Poza - co oczywiste - skuteczną obroną zespołową, bardzo istotne będzie zneutralizowanie szybkiego ataku Stelmetu. Zielonogórzanie słyną ze skutecznej gry z kontry, więc dla włocławian spowolnienie gry gospodarzy będzie głównym zadaniem na ich liście założeń przedmeczowych.
- Stelmet to zespół ukierunkowany defensywie, więc wszystko zaczyna się od obrony. Kto będzie lepszy w tym elemencie, będzie miał łatwiej. Stelmet żyje tym, że zatrzymuje rywala w defensywie, a potem biegnie szybko do kontry. Oni są w stanie w ten sposób bardzo szybko zbudować np. dziesięciopunktową przewagę. To jest ich najmocniejsza broń. Zresztą, w Tauron Basket Lidze właśnie tak jest, że gdy odcina się przeciwnikom szybki atak, wówczas jest łatwiej o wygraną. Uważam, że my umiemy zatrzymywać rywali w ataku pozycyjnym, więc jak odetniemy kontrę zielonogórzan, będziemy blisko sukcesu - kończy Stelmach.