Siarka Tarnobrzeg świetnie rozpoczęła sezon 2015/2016. Podopieczni Zbigniewa Pyszniaka pokonali Śląsk Wrocław, King Wilki Morskie Szczecin, Polpharmę Starogard Gdański i byli w czołówce Tauron Basket Ligi. Później tarnobrzeżanom już tak dobrze się nie wiodło. Wygrali jeden z ośmiu meczów i spadli na 13. miejsce w tabeli.
- Po cichu liczyliśmy na to, że na początku sezonu sprawimy niespodziankę. Udało się. Pokonaliśmy Śląsk Wrocław, King Wilki Morskie Szczecin. Później, zgodnie z założeniami, ograliśmy Polpharmę i Start Lublin. Następnie jednak przyszli trudniejsi rywale. Walczyliśmy z nimi, ale przegraliśmy. Cztery wygrane to nie jest zły wynik, ale powinniśmy mieć dwa zwycięstwa więcej - zaznacza Zbigniew Pyszniak.
W ostatni weekend jego podopieczni musieli uznać wyższość Rosy Radom, która pewnie wygrała na Podkarpaciu 86:73.
- Spotkanie rozpoczęliśmy naprawdę przyzwoicie. Dobrze zagraliśmy pierwszą kwartę. Mogła się podobać nasza gra w defensywie. Później jednak coś siadło. Kolejne dziesięć minut przespaliśmy. Nie byliśmy odpowiednio skoncentrowani i daliśmy rywalom zdobyć aż 27 punktów. Po przerwie coś drgnęło, ale niestety dalej przydarzały nam się przestoje. Z tak dobrze grającym zespołem, jak Rosa, nie mogą się one nam przydarzać - komentuje Pyszniak.
Co jest największym problemem Siarki? - Nie mamy takiego lidera, który wziąłby piłkę w swoje ręce i pociągnąłby drużynę do lepszej gry - ocenia.
Sternik klubu z Tarnobrzega przyznaje, że jego drużyna w ostatnim czasie zablokowała się i potrzebuje "meczu na przełamanie". W tym roku Siarka rozegra jeszcze dwa mecze - z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski i PGE Turowem Zgorzelec.
- Musimy się przełamać. W tym roku mamy na to jeszcze dwie okazje - w Kaliszu i u siebie z PGE Turowem Zgorzelec. Wygrana pomogłaby się odblokować drużynie. Myślę, że kłopot leży gdzieś w psychice - wyjaśnia Zbigniew Pyszniak.