Anwil Włocławek nie przegrał jeszcze w tym sezonie w Hali Mistrzów i w niedzielę liczył na siódme zwycięstwo z rzędu na własnym parkiecie. Trefl Sopot tymczasem wygrał trzy z czterech ostatnich pojedynków i miał nadzieję na sprawienie niespodzianki na Kujawach. Nadzieja gości umarła tuż po przerwie...
- Chcę pogratulować mojemu dobremu znajomemu, Igorowi Miliciciowi, wygranej w tym meczu - powiedział tuż po zakończeniu niedzielnego spotkania trener Trefla Sopot, Zoran Martić.
Jeszcze do przerwy sopocianie mogli mieć nadziei na korzystny rezultat w poświątecznym meczu. Przegrywali co prawda 26:37, ale jednak sprawa zwycięstwa, nawet jeśli przechylała się w stronę Anwilu, była stosunkowo otwarta. Tuż po zmianie stron jednak włocławianie zanotowali serię 17:2 i nawet jeśli w kolejnych partiach meczu rywale starali się wrócić do gry, gospodarze uciekli za daleko.
- Włocławianie byli zdecydowanie bardziej skoncentrowani, a z kolei my popełniliśmy zbyt wiele błędów własnych, aby myśleć o wygranej tego spotkania. Momentami, choć mieliśmy swoje szanse, to jednak graliśmy zbyt naiwnie - stwierdził Martić.
Trefl przegrał po raz dziesiąty w sezonie i z bilansem 3-10 zajmuje obecnie 14. miejsce w Tauron Basket Lidze.
- Anwil bardziej zasłużył na zwycięstwo, niż my - podsumował opiekun Trefl.
{"id":"","title":""}