To może być przełomowy występ Kociewskich Diabłów, który dobrze rokuje na przyszłość dla drużyny. Po ostatniej porażce w Dąbrowie Górniczej, wpadkach w poprzednich pojedynkach we własnej hali, starogardzianie wreszcie zrehabilitowali się przed własnymi kibicami, którzy długo czekali właśnie na takie spotkanie.
W środowy wieczór w szeregach gospodarzy widoczna była ogromna mobilizacja i już od pierwszych minut ruszyli oni na rywala, jednak Asseco Gdynia utrzymywało się przy życiu głównie dzięki skutecznej grze Amerykanina Anthony'ego Hickeya. O losach starcia zadecydowała przede wszystkim 2. kwarta, którą podopieczni Mindaugasa Budzinauskasa wygrali 21:9 i na przerwę schodzili z prowadzeniem 38:25.
- Bardzo cieszymy się, że wygraliśmy mecz, bo był on bardzo ważny dla nas i teraz możemy odpocząć trochę od tej presji - podkreśla Budzinauskas.
Nowością była również 2. połowa w wykonaniu Farmaceutów, która wcześniej była piętą achillesową zespołu. Tym razem gracze Polpharmy jeszcze bardziej docisnęli swojego przeciwnika, grali świetnie w obronie, a także skutecznie w ataku. Dobry dzień miało trio Johny Dee, Michael Hicks i Marcin Flieger, które łącznie zdobyło 44 punkty, czyli prawie tyle co przyjezdni.
- Teraz normalnie możemy czekać na nowy rok, ale na pewno nie wpadamy w jakąś euforie, bo to tylko jeden mecz dobrze zagraliśmy - śmieje się litewski szkoleniowiec.
Już w najbliższą niedzielę Kociewskie Diabły poszukają kolejnej niespodzianki i trzeciego triumfu, przystępując w bardzo dobrych nastrojach do wyjazdowego pojedynku z AZS-em Koszalin.
- Musimy być bardzo skoncentrowani, ale teraz jestem pewien i mogę spokojnie powiedzieć, że żaden przeciwnik nie będzie miał z nami łatwo i wszyscy muszą uważać - zakończył z optymizmem, Mindaugas Budzinauskas.