[tag=21155]
Mateusz Ponitka[/tag] z bardzo dobrej strony pokazał się w rozgrywkach euroligowych. Polak przeciętnie zdobywał 12 punktów i był najlepszym graczem Stelmetu BC Zielona Góra. Zawodnik był również wysoko w innych elementach koszykarskiego rzemiosła - m.in. trzecie miejsce w liczbie zbiórek (średnio 7.9), piąta lokata w wymuszaniu przewinień rywala (50).
Swoją grą oczarował inne kluby euroligowe, które za wszelką cenę chciały go pozyskać jeszcze przed rozpoczęciem fazy TOP16. Stelmet BC miał kuszące propozycje, ale ostatecznie je odrzucił. Dlaczego zdecydowano się na taki krok?
WP SportoweFakty: Z zespołu odszedł już J.R. Reynolds. Czy możemy spodziewać się tego, że odejdą także inni?
Janusz Jasiński: Nie będę ukrywał, że naszym największym "kąskiem" w drużynie jest Mateusz Ponitka. Jego sprawa wiąże się jednak z kilkoma aspektami. Najprawdopodobniej ruch związany z odejściem Reynoldsa zamknął mu możliwość transferu do innej drużyny. To mój punkt widzenia, chociaż nigdy nie mów nigdy...
Sporo ofert otrzymaliście?
- Tak. Były one bardzo ciekawe i kuszące. Zawsze człowieka nieco korci, aby się zdecydować, ale podjęliśmy decyzję, że Mateusz zostaje z nami. Chcemy, aby odegrał rolę jednego z liderów w naszym zespole i poprowadził nas do mistrzostwa Polski. Nie chcemy budować drużyny od samego początku.
[b]
Z jakich klubów były te propozycje?[/b]
- To były oferty z klubów euroligowych, które przystąpiły do TOP16.
Czy w kontrakcie zawodnika była ustalona kwota odstępnego?
- Nie. To jest kwota otwarta. W sprawie Mateusza może się tylko jedno wydarzyć - jeżeli przyszłaby drużyna z NBA bądź pierwsza czwórka-piątka z Euroligi, to wówczas z pewnością byśmy go puścili. Nie miałbym serca, aby go blokować i na siłę trzymać w zespole.
Czyli jesteście w uprzywilejowanej pozycji, bo możecie dyktować cenę.
- Nie wpisujemy do kontraktów sumy odstępnego. Kiedyś się na tym przysłowiowo "przejechaliśmy". Było to w sprawie Waltera Hodge'a. Zapisaliśmy wówczas za małą kwotę odstępnego.
Zapewne prowadziliście dialog z samym zawodnikiem. Jakie było jego zdanie w tej sprawie?
- Tak naprawdę rozmowy toczyły się pomiędzy Mateuszem, Walterem Jeklinem i Saso Filipovskim. Zawodnik świetne zna się z Walterem, a na dodatek udało mu się dość szybko złapać dobry kontakt z trenerem. Muszę powiedzieć, że Mateusz jest bardzo inteligentnym człowiekiem i doskonale zdaje sobie sprawę, jak to wszystko wygląda.
Uważam, że jest on świetnym graczem, wokół którego można zbudować pewną narrację dla młodych chłopaków. On wcale nie jest z wielkiego miasta, a mimo wszystko się wybił. Wszystko zawdzięcza ciężkiej pracy na treningach.
Zaskoczyły pan fakt, że inne kluby tak mocno starały się o Ponitkę?
- Szczerze? Byłbym zaskoczony, gdyby to klub z NBA się zgłosił po naszego koszykarza, a to się nie wydarzyło.
Czy inni zawodnicy nie są za bardzo w cieniu Mateusza Ponitki? Czy to nie jest problem?
- Ponitka tak mocno wyskoczył, że zdominował praktycznie cały zespół. To trzeba sobie jasno powiedzieć. Śmiało można go uznać jednym z największych talentów polskiej koszykówki ostatnich lat. To jest gracz na tyle dojrzały, że potrafił się odnaleźć w rozgrywkach euroligowych. Nie ma co ukrywać, że zabrał nieco minut innym graczom z tej pozycji, w tym także Karolowi Gruszeckiemu, który musi sobie szukać miejsca na pozycji numer dwa, a także na cztery. Tam też go próbowaliśmy.
W środowisku sporo mówi się o waszych problemach finansowych. Nie kusiło, aby sprzedać zawodnika i uregulować wszystkie należności wobec innych graczy?
- Gdybyśmy mieli taką sytuację, że nie mielibyśmy innego wyjścia, to z pewnością byłoby to jedyne słuszne rozwiązanie. Marek Twain miał takie dobre powiedzenie, które idealnie pasuje do naszej organizacji - "wszystkie pogłoski o mojej śmierci są przedwczesne i przesadzone". Nasza sytuacja w klubie jest całkiem dobra. Nie byliśmy zmuszeni sprzedawać Mateusza.
Jesteśmy rozwijającym się organizmem. Z roku na rok mamy coraz większe umowy sponsorskie. Zdobywamy zaufanie naszych partnerów. Od stycznia wchodzi kilka nowych kontraktów. Wiem, że w Polsce bardzo źle się o nas mówi, co mnie smuci, ale nie zamierzam codziennie tłumaczyć, że jestem garbaty. Sytuacja idzie w dobrym kierunku.
Czyli mamy rozumieć, że na przestrzeni kilku następnych tygodni poinformujecie o kolejnych sponsorach, którzy zasilą klubową kasę?
- Cały czas pracujemy. Nie chcę zdradzać żadnych szczegółów, bo nigdy tego nie robię, bo to może zaszkodzić negocjacjom. Mogę jedynie powiedzieć, że nasze umowy sponsorskie rosną, szczególnie te, które są długoletnie. Nasz produkt jest coraz lepszy. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
[b]Rozmawiał Karol Wasiek
{"id":"","title":""}
[/b]