Można rzec, że w pierwszej połowie Polfarmex Kutno i Anwil Włocławek prezentowały raczej antykoszykówkę niż koszykówkę - w końcu łącznie trafiły tylko 11 rzutów w tej części spotkania - ale było to wynikiem twardej, nieustępliwej gry, braku wielu czystych pozycji rzutowych i bardzo dobrej defensywy z obu stron.
Polfarmex skutecznie utrudniał życie najlepszemu strzelcowi Anwili Włocławek, Davidowi Jelinkowi, który po dwóch kwartach miał na koncie trzy punkty i tylko 1/7 skuteczności z gry. Słaba forma Czecha oraz brak Chamberlaina Oguchiego sprawiły, że Anwil rzucił do przerwy tylko 19 punktów, choć prowadził 19:18.
- Niezwykle spotkanie pod tym względem, że bardzo rzadko spotykane. Sądzę, że byliśmy dobrze przygotowani do tego starcia. Widać to było po naszej obronie. Graliśmy naprawdę mocno, ale rywale także świetnie bronili. Przyznać jednak trzeba, że kilka naszych prób, naprawdę bardzo łatwych, spod kosza, nie wpadło. W tym także moje - krytycznie oceniał te zawody czeski skrzydłowy.
Worek z punktami rozwiązał się więc dopiero po przerwie - Anwil rzucił 19 w trzeciej i 20 punktów w czwartej kwarcie i ostatecznie wygrał środowe spotkanie 58:54.
- Te wszystkie rzuty, które pudłowaliśmy w pierwszej połowie, w drugiej już normalnie wpadały do kosza. Sytuacja więc zmieniła się i obie drużyny zaczęły być skuteczniejsze w ataku. Walczyliśmy do samego końca i teraz możemy cieszyć się ze zwycięstwa - dodał Jelinek.
Czech, choć do przerwy trafił do kosza z gry tylko raz, po zmianie stron imponował. 25-latek trafił dwukrotnie za trzy, trzy raz slalomem mijał swoich rywalem przy wejściach na kosz i ostatecznie zdobył w tej części spotkania aż 17 z 39 punktów zespołu.
- Wygraliśmy, bo zagraliśmy świetnie w defensywie. 54 punkty stracone w hali rywala, tak trudnej hali, to naprawdę super wynik! Nie można już zagrać lepiej w defensywie, tym bardziej w tak wymagającym meczu - zakończył Jelinek.