Przed tygodniem Orlando Magic przegrali we własnej hali z Boston Celtics, co mogło wskazywać na fakt, że koszykarze z Florydy nie są jeszcze gotowi do walki o najwyższe cele. Tymczasem w czwartkowy wieczór podopieczni Stana Van Gundy’ego zwyciężyli najlepszy zespół w całej lidze - Cleveland Cavaliers, zadając kłam temu stwierdzeniu. Po raz kolejny dyrygentem Magików okazał się Dwight Howard, autor 22 punktów i 18 zbiórek. Świetnie wspierał go Hedo Turkoglu - 19 punktów i 11 zbiórek, który jednak nie otrzymał powołania na zbliżający się Mecz Gwiazd. Z ekipy gospodarzy oprócz Howarda także Jameer Nelson i Rashard Lewis wezmą udział w corocznym święcie koszykówki.
Początek rywalizacji nie zapowiadał pomyślnego zakończenia dla miejscowych graczy. Sprawy w swoje ręce wziął LeBron James, który w pierwszej kwarcie oprócz niesamowitego wsadu, zaprezentował także kilka skutecznych wejść pod kosz. Co więcej, zmiennicy Kawalerzystów spisali się lepiej niż przypuszczano i po trafieniach Szczerbiaka i Hicksona zrobiło się nawet 30:23. W drugiej połowie wydarzenia na parkiecie toczyły się pod dyktando Magic. Podwajany a nawet potrajany Howard odciągał uwagę obrońców od zawodników na obwodzie, którzy zaczęli coraz częściej trafiać zza linii 7,24m. Dodatkowo James zamiast skupić się na grze wdawał się w dyskusje z sędziami, co nie wyszło mu na dobre. Po kontrze i wsadzie Turkoglu gospodarze objęli prowadzenie 97:74 a miejscowi fani po raz pierwszy zgotowali swoim podopiecznym owację na stojąco.
- Spudłowaliśmy wiele prostych rzutów, w tym między innymi ja. W lidze są drużyny, które potrafią wykorzystać ten fakt i szybko osiągnąć duże prowadzenie. Oni byli w stanie zrobić to w trzeciej kwarcie, to był decydujący moment spotkania - mówił James, autor 23 punktów (10/27 z gry). Dla Magików było to 35 zwycięstwo w obecnym sezonie i 18 w ostatnich 22 pojedynkach. Niestety po raz pierwszy od 9 grudnia na parkiecie nie oglądaliśmy Marcina Gortata. Nasz rodak przerwał tym samym serię 22 kolejnych meczów, w których wchodził na parkiet.
Shaquille O’Neal awansował o jedną pozycję wyżej na liście najlepszych strzelców w historii NBA, z kolei Steve Nash dokonał tego samego wyczynu w klasyfikacji najlepszych asystentów. Nie pozwoliło to jednak pokonać San Antonio Spurs, które jak zwykle oparło swoją grę na tercecie - Tim Duncan, Manu Ginobili, Tony Parker. Duncan wykonał świetną robotę w defensywie, powstrzymując O’Neala, który po raz pierwszy do dawna nie zdobył nawet 20 punktów. Parker wiązał nogi obrońców Suns i raz za razem kończył kolejne akcje wejściami pod kosz. Z kolei Ginobili zdobył 30 punktów, wykorzystując wszystkie 18 rzutów wolnych. Dzięki tej wygranej Ostrogi umocniły się na 2. miejscu w Konferencji Zachodniej.
Orlando Magic - Cleveland Cavaliers 99:88
(D. Howard 22 (18 zb), H. Turkoglu 19 (11 zb), R. Lewis 19 - L. James 23, W. Szczerbiak 14, J.J. Hickson 13)
Phoenix Suns - San Antonio Spurs 104:114
(A. Stoudemire 28 (10 zb), G. Hill 20 (10 zb), S. Nash 16 (18 as) - M. Ginobili 30, T. Parker 26, T. Duncan 20 (15 zb))