- Cieszy mnie, że potrafiliśmy się odbudować po takim meczu, jaki zagraliśmy z Krosnem - powiedział po spotkaniu ze Zniczem Basket Konrad Kaźmierczyk. - Sporo rozmawialiśmy z zawodnikami po tamtym spotkaniu, że bardzo nas ta porażka bolała, ale wiadomo, jaki jest sport. A jeśli jeszcze trafi się na taki dzień, kiedy dobra drużyna ma dobry ten dzień, to jest ciężko. Bardzo chcieliśmy zatem pokazać, że potrafimy grać w koszykówkę - dodał trener Astorii.
Sam pojedynek należał do bardzo zaciętych. Niemal do ostatnich chwil ważyły się losy wyniku dwumeczu, bo choć bydgoszczanie na 40 sekund przed końcem osiągnęli już przewagę dość bezpieczną, bo 7-punktową, rywale się nie poddawali, bo ich celem było nie przegrać meczu wyżej niż 2 punktami. O tyle bowiem u siebie byli lepsi. Ostatecznie Astorii udało się nie tylko wygrać, ale także zdobyć bonus, bowiem zwyciężyła ona 91:88.
- Wygraliśmy w statystyce punktów, jeśli chodzi o zmienników, co się nam bardzo rzadko zdarza. Mecz może nie należał do najładniejszych, ale nie był też jednocześnie najłatwiejszy. Cieszy to, że zaczynamy grać szybciej, co - uważam - jest naszą mocną stroną. Często nie mamy przewagi wzrostu, a łatwymi punktami możemy przechylić wynik na naszą korzyść. No i Karol się rozrzucał - zakończył Kaźmierczyk.
Rzeczywiście, warto zauważyć, że wspomniany przez trenera Karol Kutta w końcu zagrał tak, jak się tego od niego oczekuje. Dawał dobre zmiany Pawłowi Lewandowskiemu, a w ostatniej kwarcie oddawał rzuty w kluczowych momentach. Najpierw z narożnika celnie przymierzył zza łuku na 80:75, a pod koniec meczu podwyższył prowadzenie swojej ekipy do 7 "oczek" (87:80).
- Cieszy to, że graliśmy w tym meczu konsekwentnie, bo wygraliśmy trzy z czterech kwart. Jest to na pewno wynik naszej szybszej gry. Na pewno zwycięstwo pomogła odnieść nasza dobra skuteczność w rzutach dystansowych, a punkty zmienników dodawały całemu zespołowi energii - podsumował mecz 19-letni rozgrywający Astorii.