Wiktor Grudziński: Brakowało walki o każdą piłkę

Koszykarze Spójni Stargard w I lidze radzą sobie ze zmiennym szczęściem. Po kilku lepszych spotkaniach przegrali dwa bardzo istotne mecze z sąsiadami z tabeli.

Po porażce 61:65 w Prudniku w stargardzkim obozie panował optymizm. Choć zespół nie miał dobrego dnia i spudłował większość rzutów z dystansu to pokazał charakter i do końca walczył o zwycięstwo. Inaczej było w środę przeciwko Astorii Bydgoszcz. Po dobrej pierwszej połowie wygranej 44:33, przyszła nieudana druga część. W konsekwencji doprowadziło to do przegranej na własnym parkiecie 68:75.

- Doskonale wiedziałem, że będzie to trudny i bardzo ważny dla nas mecz. Szczególnie w kontekście tabeli i ułożenia na przyszłość walki o jak najlepsze miejsce w play-offach. Astoria po dobrym meczu ze Zniczem Basket Pruszków i powrocie Huberta Mazura po kontuzji jest mocna. W środę to pokazała - chwalił rywala trener Spójni Stargard, Wiktor Grudziński.

- Imponowały skuteczność i zaangażowanie. Naszym zawodnikom tego brakowało, takiej walki o każdą piłkę. Tutaj mam największe pretensje. Pierwszą połowę w końcu mieliśmy na dobrej skuteczności. Zaczynało to wyglądać, jak powinno, a druga połowa przypominała skutecznością mecz w Prudniku. Dużo pracy przed nami. Mamy 10 dni do przygotowania się na kolejnego przeciwnika i postaramy się wyeliminować błędy, które popełniliśmy - dodał stargardzki szkoleniowiec.

Już na początku drugiej połowy zareagował on szybko na postawę swoich podopiecznych. Po 37 sekundach i czterech straconych punktach poprosił o przerwę, aby jeszcze raz porozmawiać z drużyną. Zmienić sytuacji nie udało się już jednak do końca spotkania i koszykarze z Bydgoszczy zasłużenie wygrali.

- Należało się spodziewać, że Astoria się na nas rzuci. Prowadziliśmy 11 punktami. Gdyby weszli z marazmem w swojej grze w drugą połowę to prawdopodobnie powiększalibyśmy przewagę. Przestrzegałem, prosiłem, ale koncentracja uciekła. To tak wyglądało, jakby serce chciało a głowa była w innym miejscu. Nad mentalną sferą musimy jeszcze popracować. Całą pierwszą połowę ciężko pracowaliśmy po to, żeby kontrolować przebieg spotkania a poszło to wszystko w niwecz w ciągu półtorej minuty. Mecz praktycznie wrócił do punktu wyjścia - przyznał Grudziński zapytany o swoją reakcję z początku trzeciej kwarty. Kolejnym rywalem jego drużyny będzie 23 stycznia Zetkama Doral Nysa Kłodzko.

Komentarze (0)