Największe niespodzianki NBA na półmetku sezonu

AFP / Boban Marjanović jest gwiazdą czwartych kwart w meczach San Antonio Spurs
AFP / Boban Marjanović jest gwiazdą czwartych kwart w meczach San Antonio Spurs

Sezon regularny 2015/16 jest już na półmetku. To dobry moment, by spojrzeć na to co takiego zaskakującego wydarzyło się w NBA od końca października.

[b]

Tonący brzydko się chwyta[/b]

Chyba nie w taki sposób fani Kobiego Bryanta wyobrażali sobie jego odejście z NBA. Na koniec kariery zdjął maskę "Czarnej Mamby" i zaciśnięte zęby zastąpił uśmiech bezradności. Po pierwszym miesiącu sezonu i fatalnej grze, Bryant postanowił, że po tym sezonie zakończy swoją karierę. Widząc, że nie jest już w stanie grać na poziomie sprzed lat - poddał się. To rzecz normalna dla sportowców, w tym koszykarzy NBA, że prędzej czy później dopada ich proces starzenia się. Przez lata Bryant uchodził jednak za fightera walczącego do ostatniej kropli krwi. Nie był w stanie ugiąć się przed niczym. Stał się swego rodzaju ikoną pokonywania wszelkich trudności. Skręcona kostka? To było bez znaczenia. Dwóch, trzech obrońców przed nim? Nieważne. Teraz nawet jego najwięksi fani nie mogą na niego patrzeć. Wiem o tym z pierwszej ręki - moja dziewczyna jest prawdopodobnie jego największą fanką na świecie. Na koniec Bryant okazał się być tylko człowiekiem.

Wschód jest lepszy niż Zachód

Musielibyśmy cofnąć się aż do sezonu 2006/07, aby móc powiedzieć, że Konferencja Wschodnia nie ustępowała Zachodniej. Od tamtego sezonu czasem nawet wygranie 47/48 z 82 spotkań nie gwarantowało awansu do playoffów na Zachodzie. Podczas gdy na Wschodzie regularnie wchodziły do nich drużyny, które nawet nie były w stanie wygrać połowy swoich meczów. W tym sezonie 3 z 4 najlepszych drużyn NBA wciąż są na Zachodzie (Warriors, Spurs, Thunder), ale w tym momencie aż 13 klubów ze Wschodu wygrało tyle samo lub więcej meczów niż zajmujący 8 miejsce na Zachodzie Utah Jazz. Dwa najważniejsze powody takiego stanu rzeczy to fakt, że drużyny ze Wschodu przez lata miały więcej wyższych wyborów w drafcie niż kluby z Zachodu. Do tego w tym sezonie kilka drużyn ze Wschodu - który przez lata słusznie kojarzony był z wolniejszą, bardziej oldskulową koszykówką - nawróciło się na nowoczesny, oparty na rzutach za trzy, styl gry.

Luke Walton, trener Warriors?

Golden State Warriors przegrali 2 z 3 ostatnich meczów, ale z bilansem 37-4 na półmetku sezonu wciąż mają spore szanse pobić rekord zwycięstw Chicago Bulls z sezonu 1995/96 (72-10). Trochę zapomina się przy tym, że przez pierwszą połową sezonu Warriors prowadzeni byli przez asystenta Steve'a Kerra Luke'a Waltona. Dopiero 36-letni Walton, który jeszcze wiosną 2013 roku był graczem Cleveland Cavaliers, to w zasadzie kompletny nuworysz na trenerskiej ławce. Ale Warriors ani w najmniejszym stopniu nie ucierpieli na tym, że ich główny trener rehabilituje się po operacji pleców, a zamiast tego zespół prowadzi jego asystent. Co więcej, Warriors są lepszą drużyną pod dowodzeniem Waltona, niż byli pod dowództwem Kerra.

Kristaps Porzingis

Chyba każdy kto oglądał 19-letniego Łotysza w rozgrywkach europejskich i potem w rozgrywkach Ligi Letniej NBA nie miał złudzeń, że wybrany z nr 4 draftu, mierzący 218 cm Porzingis nie okaże się drugim Darko Milicicem. Ale chyba mało kto z oglądających Porzingisa wcześniej, spodziewał się, że już w swoim pierwszym sezonie ten "218-centymetrowy Stephen Curry" stanie się gwiazdą NBA. Luz z jakim potrafi oddać rzut po koźle z dystansu jest czymś czego w NBA wcześniej nie widzieliśmy u graczy tego wzrostu. Poza tym ten wzrost i znakomite - wyniesione z koszykarskiej rodziny - instynkty do gry, sprawiają, że już jako 19-latek jest dobrym obrońcą. Porzingisowi nie przeszkadza, a nawet sprzyja to, że gra w Nowym Jorku. Przez to więcej się o nim mówi, niż np o nr 1 draftu Karlu-Anthonym Townsie. Ale to Porzingis zaskakuje bardziej, bo dużo było sceptyków, kiedy Phil Jackson w czerwcu wybrał go w drafcie. Teraz ci sceptycy siedzą cicho, kasują swoje tweety i chcą sobie robić z "Zingisem" zdjęcia.

Houston Rockets

A może jednak Dwight Howard faktycznie jest mięczakiem? Może ci wszyscy koszykarze NBA - m.in. Kobe Bryant, Chris Paul, Kevin Garnett - którzy w ostatnich latach śmiali się z niego na boisku, mieli rację? Dopiero 30-letni Howard jest już cieniem gracza jakim był jeszcze 4-5 lat temu. James Harden po słabym początku sezonu gra dużo, dużo lepiej, ale wynik 21-20 ubiegłorocznych finalistów Zachodu to największe rozczarowanie tego sezonu. Nie pomogła zmiana trenera na bratającego się z graczami, niemalże ich rówieśnika, JB Bickerstaffa. Ta grupa zawodników - z takimi liderami jak Howard i Harden - gra jakby miała głęboko w nosie to czy wygra czy przegra. Rockets zostają wymiany, których do połowy lutego muszą dokonać. Inaczej, zaskakująco krótko potrwa ich obecność w gronie elity NBA.

Boban Marjanović

Przykład Porzingisa dobrze pokazuje, że świat dla Amerykanów wciąż jeszcze kończy się na czubku ich nosa. Sprowadzenie przez San Antonio Spurs mierzącego 221 cm i już 27-letniego Serba przeszło w USA bez echa. Powolny, nie biegający, co drepczący Marjanović nieprzypadkowo jednak znalazł się w najlepszej piątce Euroligi w sezonie 2014/15 i przez trzy kolejne sezony wybierany był MVP niezłej ligi serbskiej. W NBA Marjanović gra tylko ogony i znajduje się poza podkoszową, silną rotacją Spurs. Ale na półmetku sezonu nie potrafię sobie przypomnieć bym kiedykolwiek widział gracza, który lepiej gra te ogony niż Boban. Wg mierzącego efektywność wskaźnika PER, tylko Stephen Curry w tym sezonie jest efektywniejszy w przełożeniu na minuty gry. Marjanović po prostu dominuje wzrostem nad rezerwowymi innych drużyn, grając najczęściej w czwartych kwartach, gdy Spurs prowadzą już różnicą 20-30 punktów (co zdarza im się niezwykle często). Ale przeważa nie tylko wzrostem. To inteligentny, dobrze wyszkolony technicznie gracz - jak każdy koszykarz z Bałkanów. Może więc nie powinna być to niespodzianka, że gra tak dobrze.

Anthony Davis nie będzie kandydatem do MVP

Oczekiwania wobec Anthony'ego Davisa zostały przez ostatnie półtora roku rozbuchane. To naturalne, gdy potencjał gracza wciąż jeszcze przerasta jego aktualne umiejętności. New Orleans Pelicans mieli w tym sezonie spokojnie awansować do playoffów, a Davis wg wielu ekspertów miał na koniec sezonu zastąpić LeBrona Jamesa i stać się najlepszym graczem NBA (Stephen Curry bardzo się z tym nie zgodził...). Oczywiście, bilans 13-26 wynika przede wszystkim z nietrafnych decyzji co do składu i także z kontuzji, które storpedowały obóz przygotowawczy i początek sezonu. Te kontuzje Tyreke'a Evansa, Jrue Holiday'a i jeszcze kilku zawodników fatalnie zbiegły się w czasie z planami nowego trenera Alvina Gentry'ego. Ale Davis nie okazuje się być w tym sezonie jeszcze tym kimś kto jest po prostu gwarancją tego, że jego drużyna będzie co najmniej na poziomie 50% zwycięstw. Nie jest młodym LeBronem Jamesem czy nawet młodym Kevinem Durantem. Nie sprostał akurat tym oczekiwaniom.

Wśród innych zaskoczeń trzeba wymienić to, że kilka kilogramów stracił Jeff Hornacek, przez nerwową sytuację jaka panuje w Phoenix Suns (13-28). Po pozyskaniu Tysona Chandlera, Suns w oparciu o kwartet Bledsoe-Knight-Morris-Chandler mieli grać o playoffy. Tymczasem przegrali 9 z ostatnich 10 spotkań i zmierzają donikąd, a Hornacek przy linii bocznej wygląda jakby sam chciał się zwolnić z pracy. Niespodzianką - ale pozytywną - jest natomiast to jak znakomicie w pierwszych 6 tygodniach sezonu spisywał się Paul George, który wracał po sezonie 2014/15 straconym na leczeniu fatalnego złamania nogi.

Pozytywnym zaskoczeniem jest też to, że to uciążliwe dla kibiców, wydłużające mecze "hakowanie" stało się także fascynujące. Od tego sezonu trenerzy znajdują coraz ciekawsze sposoby na to, aby sfaulować rywala, gdy wg zasad nie mogą robić tego specjalnie - czyli w ostatnich dwóch minutach meczu. Gracze NBA wskakują sobie na plecy przy walce o zbiórkę, udają że tracą kontrolę nad swoim ciałem, by niby to przypadkowo wpaść na kogoś kto nie umie rzucać wolnych. Końcówki meczów NBA chyba jeszcze nigdy nie wyglądały tak ...zabawnie.

Źródło artykułu: