- Wiedzieliśmy, że tutaj w Radomiu są bardzo twarde obręcze i nie możemy liczyć tylko na rzuty z dystansu, tym bardziej, że nie byliśmy w dobrej dyspozycji rzutowej. Niestety, to już kolejne spotkanie, w którym notujemy 15 strat. To nie może się zdarzyć i musimy to poprawić - powiedział trener Igor Milicić po zakończeniu niedzielnego spotkania z Rosą Radom.
Anwil Włocławek przegrał piąte spotkanie na wyjeździe, choć jeszcze na początku czwartej kwarty, po serii celnych rzutów Piotra Stelmacha, remisował 50:50. Od tego momentu wszystko się jednak popsuło w grze Rottweilerów.
- Zawsze zawodnicy mówią po trenerach, więc tak naprawdę mogę tylko powtórzyć to, co już wcześniej powiedział szkoleniowiec. Ta czwarta kwarta... ten run Rosy 14:0, dodatkowo nasza fatalna skuteczność i zbyt duża liczba strat. To wszystko zadecydowało o wyniku - powiedział na konferencji prasowej Kamil Łączyński.
Niespełna 27-letni playmaker wrócił do Radomia po ponad rocznej przerwie. Łączyński grał w Rosie w latach 2013/2015, z tym że ostatnich kilka miesięcy sezonu 2014/2015 spędził w Polfarmexie Kutno. Ogółem ostatni mecz w hali MOSiR, rozgrywający rozegrał 4 stycznia, kiedy to Rosa uległa Enerdze Czarnym Słupsk 78:87. W niedzielę 17 stycznia zawodnik ponownie zjawił się w obiekcie Rosy i niestety dla niego, ale ponownie przegrał. Tym razem już jako gracz drużyny gości.
- Wiedzieliśmy, że mecz będzie bardzo ciężki. Sala Rosy jest jednak troszeczkę inna niż ta, w której trenujemy we Włocławku, ale to nas nie powinno usprawiedliwiać. Nasza skuteczność powinna być dużo lepsza. Teraz jednak już zapominamy o tym spotkaniu i w kolejnym będziemy chcieli wrócić na zwycięską ścieżkę.
W najbliższą sobotę Anwil zmierzy się u siebie z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski. Rywale włocławian zajmują obecnie 8. miejsce w TBL z bilansem 8:8. Legitymujący się wynikiem 12:5, Anwil jest na 4. pozycji.