Co dzieje się z Urosem Nikoliciem? "Nie było sensu go wpuszczać"

WP SportoweFakty / Michał Domnik
WP SportoweFakty / Michał Domnik

W niedzielnym meczu z Energą Czarnymi Słupsk zabrakło miejsca w wyjściowej piątce King Wilków Morskich Szczecin dla Urosa Nikolicia. Jak się okazało nie było to jedynie taktyczne posunięcie.

Trener Marek Łukomski zdecydował się na duet podkoszowych: Paweł Leończyk, Michał Nowakowski. Kolejnym wysokim koszykarzem w rotacji był C.J. Aiken a dopiero, jako ostatni na parkiecie zameldował się podstawowy center King Wilków Morskich Szczecin, Uros Nikolić. Zagrał on przez pięć pierwszych minut drugiej kwarty i na tym zakończył udział w przegranym 81:93 meczu.

- Uros wszedł na chwilę na boisko. Nie dawał nam nic, dlatego nie było sensu go wpuszczać ponownie, skoro graliśmy dobrze z Pawłem Leończykiem i Michałem Nowakowskim. Lepiej graliśmy z Aikenem niż z Nikoliciem - argumentował trener King Wilków Morskich Szczecin.

Osiągnięcia Serba w niedzielnym spotkaniu to zbiórka, dwie straty i tyle samo przewinień. Koszykarz mierzący 207 cm wymusił także trzy faule rywali. W całym sezonie zdobywa średnio siedem punktów oraz 4,2 zbiórki. To zdecydowanie słabiej niż w poprzednich rozgrywkach, gdy notował statystyki na poziomie 13,6 punktu i 7,6 zbiórki.

Nikolić sezon rozpoczął od dobrego meczu w Słupsku. Później na kilka tygodni z gry wyeliminowała go kontuzja. Do formy powrócił dopiero w grudniu, gdy był ważnym punktem zespołu w wygranych pojedynkach z PGE Turowem Zgorzelec i MKS-em Dąbrowa Górnicza. Początek stycznia to jednak zaskakujący zwrot sytuacji. Mimo braku wzmocnień w strefie podkoszowej Nikolić zagrał tylko przez 11 minut meczu z Polpharmą a w ostatnim ligowym starciu King Wilków Morskich Szczecin jego rola została jeszcze bardziej ograniczona.

To nie jedyny kłopot, z którym musiał sobie w niedzielę radzić Marek Łukomski. Miał on także ograniczoną rotację na pozycji rozgrywającego. Choć w meczowej kadrze znalazł się Brandon Brown to Amerykanin nie pojawił się na parkiecie. - Brandon ma delikatną kontuzję pleców. Ona nie jest bardzo niebezpieczna, ale bolesna. Nie było sensu ryzykować z jakimiś środkami przeciwbólowymi, skoro za trzy dni powinien być gotowy do grania - wyjaśnił szkoleniowiec szczecińskiej ekipy.

Komentarze (0)