NBA: Warriors z innej galaktyki, świetna seria Spurs

PAP/EPA / JOHN G. MABANGLO
PAP/EPA / JOHN G. MABANGLO

Golden State Warriors mają już na swoim koncie czterdzieści zwycięstw. Obrońcy tytułu wygrali z Indiana Pacers i pozostają niepokonani na własnym parkiecie w tym sezonie. Trzynastą wygraną z rzędu zanotowali z kolei gracze San Antonio Spurs.

Drużyna Steve'a Kerra ani myśli zwalniać tempo. W ostatnim czasie mistrzowie NBA są po prostu jak z innej galaktyki. Wprawdzie tym razem nie znokautowali swojego rywala różnicą ponad 30 punktów, ale nie było mowy o tym, żeby Indiana Pacers wygrała w Oracle Arena. Warriors już w pierwszej kwarcie ustawili całe spotkanie.

Obrońcy tytułu w trzecim kolejnym starciu zdobyli ponad 120 punktów. Widać zatem dobitnie, że po wcześniejszych - jednorazowych - wpadkach wrócili do kapitalnej dyspozycji. Po 44 starciach GSW ma na swoim koncie aż 40 zwycięstw i ma naprawdę ogromne szanse na pobicie rekordu Chicago Bulls (72-10 w sezonie zasadniczym). W każdym razie są na najlepszej drodze do tego, by go poprawić.

W znakomitej dyspozycji przeciwko Pacers był Stephen Curry. Lider Wojowników zanotował bowiem triple-double. 27-letni zawodnik zdobył 39 punktów, rozdał 12 asyst i zebrał 10 piłek. To kolejny fantastyczny występ Curry'ego, który - tak jak cała drużyna - wyrósł ponad ligę. U gości najlepiej spisał się Myles Turner, autor 31 punktów i 8 zbiórek.

Mistrzom kroku starają się dotrzymać graczce San Antonio Spurs. Drużyna z Teksasu jest nie tylko niepokonana na własnym parkiecie w tym sezonie, ale na dodatek w tym roku. Podopieczni Gregga Popovicha są w wyśmienitej formie i mają serię 13 zwycięstw. Ostatnią ich ofiarą są koszykarze Los Angeles Lakers, w tym Kobe Bryant, który zdobył zaledwie 5 punktów.

Ostrogi generalnie nie miały większych trudności z pokonaniem przeciwnika. Zwłaszcza że byli niezwykle efektywni w ataku. Trafili ponad połowę rzutów z gry, notując aż 52,4 procent w próbach z dystansu. Nawet na linii osobistych wypadli znakomicie.

Do wygranej ekipę z San Antonio poprowadzili Manu Ginobili i Kawhi Leonard. Pierwszy z wymienionych był praktycznie bezbłędny i trafił 9 z 10 rzutów. Mecz zakończył z dorobkiem 20 punktów. 24-letni Amerykanin uzbierał natomiast 18 "oczek".

Mnóstwo emocji było na Florydzie, gdzie doszło do dogrywki. Magicy z Orlando długo przeważali i byli blisko zwycięstwa, ale w ostatniej kwarcie wypadli wprost koszmarnie. Charlotte Hornets odrobili aż 15 punktów straty i... poszli za ciosem. To oni w doliczonym czasie gry spisali się lepiej, popełnili mniej błędów i trafili więcej rzutów. Tym samym odwrócili losy spotkania i sięgnęli po zwycięstwo.

Wielka w tym zasługa Kemby Walkera. 25-letni rozgrywający Szerszeni był blisko triple-double - zdobył aż 40 punktów (50 procent skuteczności z gry), rozdał 9 asyst i miał 7 zbiórek. Poza tym zanotował 4 przechwyty czy blok. Na parkiecie spędził ponad 46 minut, zdecydowanie najwięcej w zespole gości.

Gospodarze mogą sobie pluć w brodę, bo wypuścili wygraną z rąk. Podopieczni Scotta Skilesa przegrali i pogorszyli swoją sytuację w Konferencji Wschodniej. Aktualnie Magicy zajmują jedenaste miejsce. Hornets są na dwunastej pozycji.

Póki co ósmą lokatę, ostatnio dającą awans do fazy play-off, zajmują gracze Miami Heat. To się może jednak wkrótce zmienić, bo Żar jest w kiepskiej dyspozycji. Zespół Erika Spoelstry doznał już czwartej porażki z rzędu i wciąż koszmarnie prezentuje się w ataku. Tym razem drużyna z Florydy wyraźnie przegrała z Toronto Raptors.

Orlando Magic - Charlotte Hornets 116:120 (35:30, 26:25, 33:24, 15:30, 7:11)
(Oladipo 29, Harris 22, Fournier 15, Vucević 15, Payton 11, Gordon 10 - Walker 40, Daniels 17, Hawes 16, Williams 11, Roberts 11)

Boston Celtics - Chicago Bulls 110:101 (34:23, 30:26, 26:33, 20:19)
(Thomas 22, Bradley 21, Sullinger 18, Ołynyk 12, Turner 10 - Butler 28, Rose 27, Gasol 18)

Brooklyn Nets - Utah Jazz 86:108 (23:22, 17:26, 17:37, 29:23)
(Bogdanović 14, Reed 12, Ellington 11, Young 10 - Hayward 21, Hood 16, Booker 13, Burke 12, Neto 10, Gobert 10, Lyles 10)

New York Knicks - Los Angeles Clippers 88:116 (24:31, 21:24, 19:31, 24:30)
(Anthony 16, Porzingis 13, Grant 13, Galloway 10 - Jordan 20, Paul 16, Johnson 14, Pierce 13, Crawford 13, Aldrich 12)

Houston Rockets - Milwaukee Bucks 102:98 (31:28, 26:17, 22:21, 23:32)
(Harden 30, Ariza 19, Jones 14, Lawson 11, Thornton 10 - Monroe 21, Middleton 21, Antetokounmpo 18, Carter-Williams 11, Parker 11)

Toronto Raptors - Miami Heat 101:81 (31:20, 29:24, 20:23, 21:14)
(DeRozan 33, Lowry 15, Ross 13, Scola 12 - Bosh 26, Wade 22)

Dallas Mavericks - Oklahoma City Thunder 106:109 (25:27, 31:21, 18:37, 32:24)
(Parsons 26, Williams 22, Nowitzki 14, Matthews 13, Mc Gee 11 - Durant 24, Westbrook 16, Kanter 16, Ibaka 14, Waiters 13, Singler 10)

Golden State Warriors - Indiana Pacers 122:110 (32:18, 32:33, 24:24, 34:35)
(Curry 39, Green 22, Thompson 18, Barbosa 13, Iguodala 10 - Turner 31, Ellis 18, Young 16, George 12)

Los Angeles Lakers - San Antonio Spurs 95:108 (22:31, 21:25, 28:31, 24:21)
(Russell 18, Clarkson 16, Williams 16, Randle 12, Hibbert 10 - Ginobili 20, Leonard 18, Mills 15, Green 12, Parker 10)

Źródło artykułu: