Astoria zmienną jest. "Ciężko było utrzymać skupienie"

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Choć Astoria Bydgoszcz zagrała fatalną wręcz ostatnią kwartę meczu z GTK Gliwice, wypracowana wcześniej przewaga, zwłaszcza zdobyta w trzeciej odsłonie, pozwoliła jej dowieźć wygraną do końca. Mogła ona jednak być, i powinna, bardziej okazała.

W środowy wieczór w hali Artego Arena nie to było jednak dla gospodarzy najważniejsze. Kluczowe wręcz było dla nich zdobycie dwóch punktów. - To było bardzo ważne zwycięstwo dla nas, zwłaszcza że musieliśmy się odbudować po ostatnim słabym meczu w Inowrocławiu. Tym samym sporą presję wywarliśmy tak naprawdę sami na sobie, bo chcieliśmy dobrze wejść w mecz przed własną publicznością - powiedział trener bydgoszczan, Konrad Kaźmierczyk.

- Spotkanie od początku przebiegało po naszej myśli. Mieliśmy nieco problemów z mieszaną obroną, którą rywale zaczęli grać od drugiej kwarty i trochę czasu potrzebowaliśmy, aby się do tego przystosować - dodał. Ten rodzaj obrony, w tym wypadku krycie strefą przez czterech graczy i jeden utrudniający grę konkretnemu zawodnikowi, był szczególnie widoczny w poczynaniach Piotra Robaka, któremu trudno było się przedrzeć z dobrym skutkiem w okolice obręczy GTK.

Astoria dała popis swoich możliwości w kwarcie numer trzy, w której tak naprawdę wybiła gościom koszykówkę z głowy. Był to popis skutecznego ataku z mocną obroną, na co wskazuje sam jej wynik, czyli 29:10. - W trzeciej kwarcie skończył się dla nas mecz, efektem czego ciężko było utrzymać skupienie. Przez to kilka celnych rzutów rywali, kilka niecelnych naszych i wkradła się typowa nerwówka. Ale cieszy mnie przede wszystkim postawa zawodników, bo pokazali, że jesteśmy drużyną.

Spory, jeśli nie największy udział w dziesiątym zwycięstwie Astorii miał Hubert Mazur. Zagrał on krótko, bo niecałe 13 minut, począwszy od trzeciej kwarty, ale w tym krótkim czasie zdobył aż 10 punktów. No a poza tym ewidentnie dało się zauważyć, że dzięki jego obecności na parkiecie zespół momentalnie stał się lepszy, odważniejszy w swoich poczynaniach. Zawodnik Astorii sam zgłosił chęć do wejścia na parkiet od początku drugiej połowy.

- To była decyzja Huberta. Jego uraz to nie jest łatwa kontuzja, ale on wie najlepiej, jak się czuje. Chciał wejść, więc postanowiliśmy spróbować - z dobrym skutkiem, a i z jego barkiem nie działo się nic złego. Inni zawodnicy także czują się zdecydowanie pewniej, kiedy on jest na boisku. Jest w końcu bardzo ważną postacią drużyny od początku sezonu. Wnosi bardzo dużą wartość, nie tylko na placu gry, ale także poza nim, od strony mentalnej - zakończył 29-letni trener.

Komentarze (0)