W bieżącym sezonie Ślęza Wrocław najpierw przegrała po dogrywce w Lublinie z Pszczółką AZS UMCS, a przed tygodniem ekipa Algirdasa Paulauskasa poległa na tym samym terenie z tą samą drużyną w finale Pucharu Polski. Los tak chciał, że już tydzień po tym finale oba zespoły spotkały się w ligowym meczu we Wrocławiu, a spotkanie miało niesamowity przebieg.
Żądne rewanżu wrocławianki w końcu dopięły swego, a rozstrzygnięcie zapadło dopiero równo z końcową syreną... dogrywki! Wtedy to Sharnee Zoll podała do Katarzyny Krężel, a ta zdecydowała się na indywidualną akcję, którą zakończyła skutecznym rzutem. Później skrzydłowa Ślęzy utonęła w objęciach koleżanek z drużyny, a euforii nie było końca.
- Muszę pochwalić Kasię Krężel, która zadecydowała o tym, że wygrałyśmy - powiedziała po meczu Agnieszka Śnieżek, najskuteczniejsza zawodniczka meczu (25 punktów). Rzucająca przyczyn sukcesu szukała jednak w sile drużyny.
- Po ostatniej porażce ciężko było się podnieść, ale razem z dziewczynami stworzyłyśmy zespół i postawiłyśmy bardzo trudne warunki. Walczyłyśmy do końca, a naszą siłą był team spirit - dodała.
Sobotnie spotkanie w hali wrocławskiego AWF było niesamowicie wyrównane. Prowadzenie w meczu zmieniało się aż 22 razy, a do tego należy dodać dogrywkę i klasycznego buzzer beatera.
- Trochę ciągnęły się za nami porażki w Lublinie w lidze po dogrywce, czy niedawno w Pucharze Polski. To siedziało w głowach. Na szczęście wygraliśmy i nie będę się skupiał na statystykach. Po prostu cieszę się ze zwycięstwa - oznajmił Paulauskas.
Ze statystyk swoich podopiecznych doświadczony szkoleniowiec może być jednak dumny - nie licząc pudeł zza linii rzutów wolnych (11/20). Wrocławianki zdominowały dwa ważne elementy. Walkę na tablicach wygrały 41:23, natomiast w asystach było 21:9.
Zobacz wideo: Ewa Swoboda: Widać luz, prędkość i... że jestem trochę gruba
{"id":"","title":""}