Dla Pawła Leończyka spotkanie w Sopocie miało szczególnie znaczenie, ponieważ dwa ostatnie sezony spędził w Treflu. Był to udany okres w jego karierze.
- Miło było mi wrócić do Sopotu i znów zagrać przed tą publicznością. Bardzo dobrze wspominam te dwa lata spędzone w Treflu. To był ważny mecz dla mnie. Nie ukrywam, że chciałem się pokazać z jak najlepszej strony - mówi Paweł Leończyk, który w sobotnim spotkaniu zdobył 11 punktów, trzykrotnie trafiając z dystansu.
Na parkiecie spędził jednak zaledwie 20 minut. Miał problemy z faulami. Praktycznie całą drugą połowę musiał przesiedzieć na ławce rezerwowych. - Gra była twarda, ostra. Dużo było starć podkoszowych, w których było sporo agresji. Myślę, że ta walka mogła się podobać kibicom - zauważa zawodnik.
Szczecinianie fatalnie rozpoczęli sobotnie zawody. W pewnym momencie Trefl miał już nawet 11 punktów przewagi (17:6). Z biegiem czasu goście zaczęli poprawiać swoją grę. Kluczowa dla losów całego spotkania była druga połowa, a dokładniej końcówka, w której więcej zimnej krwi i opanowania zachowali podopieczni Marka Łukomskiego.
- Trefl Sopot jest naprawdę dobrą drużyną. Walczą o zwycięstwo w każdym spotkaniu. W końcówkach brakuje im trochę szczęścia i doświadczenia, ale na pewno to zaprocentuje w przyszłości - komplementuje zespół z Sopotu Leończyk.
King Wilki Morskie Szczecin wygrały z Treflem Sopot 75:73, ale po raz kolejny w tym sezonie nie zaprezentowały się z najlepszej strony.
- Najważniejsza jest dla nas wygrana. Styl nie jest ważny. Dalej liczymy się w walce o play-offy. Wszystko jest w naszych rękach. W kolejnych meczach musimy starać się o zwycięstwa - zaznacza gracz King Wilków Morskich Szczecin.
[multitable table=671 timetable=10721]Tabela/terminarz[/multitable]