Kontuzja Arkadiusza Soczewskiego sprawiła, że w zaciętym sobotnim meczu szansę dostał Paweł Bodych. Tego potrzebowała Spójnia Stargard, żeby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Choć w ogólnym rozrachunku rezerwowi Znicza Basket Pruszków zdobyli zdecydowanie więcej punktów od rywali, to właśnie koszykarz gospodarzy cieszył się ze zwycięstwa, w które miał duży wkład. Rzucił siedem punktów na początku czwartej kwarty, a jego zespół objął prowadzenie 67:58, którego już nie oddał do końca.
Czy na parkiecie czuł się pewniej wiedząc, że dostanie swoją szansę? - To nie jest tak, że muszę grać i wtedy będzie mi łatwiej. Wchodzę na boisko i robię to, co do mnie należy. Robiłem swoje i myślę, że wykonałem to dobrze. Nie koncentrowałem się specjalnie na tym, że muszę zastąpić Arka - przyznał Paweł Bodych, który w sobotę na parkiecie spędził 13 minut. W tym czasie zdobył dziewięć punktów, trafiając wszystkie cztery rzuty. W dorobku skrzydłowego zapisano także dwa przechwyty i zbiórkę.
- To był bardzo trudny mecz. Walczyliśmy do końca z przeciwnikiem, który napędzał szybki atak i szedł na zbiórkę. Ciężko było ich zatrzymać, ale daliśmy radę. Pozostaje nam cieszyć się z tego zwycięstwa po dziewięciu porażkach i przygotowywać się do następnego meczu - ocenił koszykarz Spójni.
Stargardzianie pokonali wyżej notowanego przeciwnika i podbudowali się przed decydującymi meczami rundy zasadniczej. Spójnia może jeszcze zapewnić sobie utrzymanie bez konieczności udziału w play-outach. Aby tak się stało w 27. kolejce powinna jednak pokonać SKK Siedlce. Rywala, który podobnie jak ekipa z Pomorza Zachodniego, odniósł 10 zwycięstw i przegrał 16 spotkań.
- Nie spoczniemy na laurach. Będziemy dalej iść po swoje, żeby utrzymać się w I lidze - zapewnił Paweł Bodych. Pojedynek Spójni z SKK odbędzie się 5 marca o godz. 17:00 w stargardzkiej hali OSiR.