Washington Wizards wygrali czwarty mecz z rzędu - to obecnie najlepsza seria (razem z Boston Celtics) spośród wszystkich ekip w Konferencji Wschodniej. Pogoń za awansem do najlepszej ósemki trwa w najlepsze - podopieczni Randy'ego Wittmana z bilansem 30-30 zajmują 9. lokatę z identycznym rezultatem jak Chicago Bulls.
Wygraną nad Leśnymi Wilkami z Minnesoty zapewnił duet rezerwowych. Bradley Beal zdobył 26 punktów, z kolei Alan Anderson dołożył 18 oczek. Jak zwykle double-double skompletował John Wall - 14 punktów i 12 asyst.
- Rozpoczynanie meczów na ławce rezerwowych? Nie odbieram tego jako kary. Muszę być agresywny i walczyć w każdym meczu - taka jest moja rola - przyznał Beal, niedawno jeszcze podstawowy gracz pierwszej piątki Wizards.
Marcin Gortat miał udział w tym zwycięstwie. Polak trafił sześć z dziewięciu prób z gry, notując 12 punktów. Do swojego dorobku dopisał cztery zbiórki i blok. Na parkiecie spędził 26 minut.
Goście rozpoczęli mecz niezbyt dobrze, bowiem w premierowej kwarcie przegrywali już 9:21. Później Wall wziął sprawy w swoje ręce i zaczął kierować stołeczną drużyną. Pod koszem Gortat i Nene dobrze zatrzymywali duet Towns-Dieng, z kolei z obwodu sypały się kolejne trójki (11 celnych rzutów).
To już siódma wygrana Wizards w dziewiątym spotkaniu po Weekendzie Gwiazd. Czarodzieje grają zdecydowanie lepiej, głównie za sprawą powrotu po kontuzjach Nene, Beala i Andersona, a także transferu Morrisa. - W końcu jesteśmy wszyscy zdrowi. To jest przyczyna lepszych wyników - mówił trener Wittman.
Minnesota Timberwolves - Washington Wizards 98:104 (32:29, 22:31, 23:25, 21:19)
(Rubio 22, LaVine 21, Wiggins 17 - Beal 26, Anderson 18, Wall 14)