Katastrofalni Warriors! Takiego meczu w historii NBA jeszcze nie było!

PAP/EPA / Paul Buck
PAP/EPA / Paul Buck

To był zdecydowanie najgorszy mecz Golden State Warriors w obecnym sezonie! Katastrofalna postawa w rzutach za trzy punkty i mnóstwo strat musiało zakończyć się szóstą porażką. Los Angeles Lakers zasłużenie wygrali 112:95.

Ten mecz przejdzie do historii NBA. Jeszcze nigdy w sezonie zasadniczym nie zdarzyło się zwycięstwo tak słabej drużyny (19 proc. zwycięstw, 12-51) nad tak silną (91,7 proc. zwycięstw, 55-5). Nic nie wskazywało na taki obrót spraw, zwłaszcza że pierwsze trzy mecze tego sezonu Warriors wygrali z Lakers różnicą w sumie... 73 punktów!

Takiego rozwoju wydarzeń w Staples Center nie spodziewali się nawet najzagorzalsi fani Los Angeles Lakers. Z kolei tak katastrofalnej postawy Golden State Warriors nie pamiętają kibice z Oakland. Inaczej bowiem nie można nazwać tego, co zaprezentowali mistrzowie NBA na parkiecie Jeziorowców. 4/30 w rzutach za trzy punkty i 20 strat to dwa najważniejsze czynniki, które przesądziły o zwycięstwie gospodarzy.

Stephen Curry na rozgrzewce trafiał jak zwykle, nawet z dalekiego dystansu. Dziwna niemoc nadeszła dopiero z pierwszym gwizdkiem. Ani najlepszy obecnie gracz w NBA, ani reszta jego kolegów nie potrafiła robić tego, co przyniosło im 55 zwycięstw w 60 spotkaniach. Curry pudłował nie tylko z trudnych pozycji, ale również wtedy, kiedy nikt go nie pilnował. Efekt? 1/10 za trzy. Gorzej wypadli Klay Thompson i Draymond Green, którzy mieli 0/12 w tym elemencie!

Wojownicy nie dość, że nie trafiali, to na dodatek popełniali mnóstwo strat i bardzo słabo spisywali się w defensywie. Wyglądali na zagubionych, rozkojarzonych i bez energii. Tymczasem Jeziorowcy bez żadnych skrupułów punktowali mistrzów i czerpali z tego dużą radość.

Świetnie rozpoczął D'Angelo Russell, a chwilę potem dołączył do niego Jordan Clarkson. Ta dwójka zdobyła 46 punktów i przyćmiła Splash Brothers, którzy będą chcieli o tym meczu jak najszybciej zapomnieć. W Staples Center rządził później Marcelo Huertas, trójkami popisywał się Nick Young, z kolei Larry Nance Jr. zdobył tylko cztery punkty, lecz dwa razy popisał się efektownymi wsadami.

Lakers po świetnej drugiej kwarcie (38:28) odskoczyli na dobre i nie oddali prowadzenia do samego końca. Goście tylko raz pokusili się o serial punktowy, lecz było to zdecydowanie za mało na dobrze dysponowanych tego dnia Jeziorowców. W samej końcówce przewaga ekipy trenera Scotta zbliżyła się nawet do 20 punktów!

Mimo porażki Golden State Warriors nadal mają duże szanse osiągnąć najlepszy bilans w historii NBA. 55-6 wciąż jest lepsze od 54-7, które w tym samym momencie sezonu mieli Chicago Bulls w rozgrywkach 1995/1996. Wojownicy muszą wygrać 18 z ostatnich 21 meczów.

Los Angeles Lakers - Golden State Warriors 112:95 (22:21, 38:28, 24:24, 28:22)
(Clarkson 25, Russell 21, Bass 13, Young 13 - Curry 18, Thompson 15, Green 9)

Komentarze (4)
avatar
mlokos
7.03.2016
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Cos mi tu smierdzi - ciekawy jaki byl kurs na LA - pewnie nie maly bo przeciez gdzie szukac wiekszej niespodzianki jak nie w tym meczu? 
avatar
wąż
7.03.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
to co juz nie mozna miec gorszego spotkania :) zuplenie jak moj stelemt przegra :))))))))))zaraz wszedzie placz ,skomlenie i narzekanie :) jacy ludzie sa tepi :))))))))))))))) 
avatar
Igor Kowalik
7.03.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
I tak na koncu Golden State beda mistrzami.Jeden mecz niczego nie zmieni.I tak robia sobie co chca.Jedyna druzyna ktora moze im odebrac mistrzostwo sa San Antonio. 
avatar
Przemek M11
7.03.2016
Zgłoś do moderacji
3
4
Odpowiedz
Tytuł jakby GSW przegrali 40-140.