Drogi Kobiego Bryanta i Pau Gasola rozeszły się po sezonie 2013/14. Dziś do zobrazowania poczynań obu weteranów może posłużyć znane porównanie. Obaj panowie są jak wino. Z tą jednak różnicą, że w przypadku Bryanta trzeba dokończyć - ...jest jak wino, bo kiedyś się kończy. "Kiedyś" oznacza już tylko pięć tygodni, bo tyle pozostało Los Angeles Lakers w rozgrywkach 2015/16. W przypadku Gasola natomiast druga fraza porównania jest dokładnie taka, jakiej używamy zdecydowanie częściej. Jest jak wino - im starszy tym lepszy.
W nocy z wtorku na środę Gasol zaliczył dziewiąte w karierze triple-double, na które tym razem złożyło się 12 punktów, 17 zbiórek i 13 asyst. Oprócz tego pięciokrotnie blokował rywali, a Chicago Bulls zwyciężyli przed własną publicznością z Milwaukee Bucks, choć znów musieli radzić sobie bez kontuzjowanego Jimmy'ego Butlera. Mimo to Hiszpan świetnie wszedł w buty lidera, czego efektem jest imponująca linijka obok jego nazwiska.
- Uwielbiam rozprowadzać piłkę, uwielbiam znajdować kolegów z drużyny na otwartych pozycjach, a ostatnio częściej wychodzę na szczyt, dzięki czemu mam więcej okazji do tego typu zagrań - skomentował Gasol.
Tym samym Hiszpan został czwartym zawodnikiem w historii NBA, który w wieku co najmniej 35 lat zaliczył więcej niż jedno triple-double w trakcie sezonu. Wcześniej tej sztuki dokonali Jason Kidd, Paul Pierce, a także wspominany już Kobe Bryant. Co więcej, w ostatnich 30 latach tylko Hakeem Olajuwon oraz DeMarcus Cousins zaliczyli mecz na poziomie przynajmniej 10 punktów, 10 asyst, 15 zbiórek i 5 bloków. Teraz dołączył do nich również Gasol.
Dla weterana to już 15. sezon na parkietach najlepszej ligi koszykówki. Mimo dość zaawansowanego wieku, trudno dostrzec ślad czasu w jego poczynaniach. W trwających rozgrywkach notuje średnio 17 punktów, 11,1 zbiórki, 4 asysty i 2 bloki.
