Damian Lillard: Okazujecie mi przez to brak szacunku

Damian Lillard nie przepada, kiedy ktoś zaczyna porównywać jego osobę do innego zawodnika NBA. - To całkowity brak szacunku - komentuje.

W pierwszym meczu tych zespołów po przerwie na Weekend Gwiazd, Portland Trail Blazers w znakomity sposób rozprawili się z Golden State Warriors, którzy wciąż "ścigają" rekord Chicago Bulls z sezonu 1995/1996. W tamtym pojedynku, Damian Lillard zdobył niesamowite 51 punktów. Steve Kerr powiedział po tym spotkaniu, że lider Blazers wyglądał wtedy, jak Stephen Curry.

- Mam dużo szacunku do trenera Kerra. Nie podobało mi się jednak to porównanie. To mogło wyglądać, jak komplement i jestem w stanie sobie wyobrazić, co Steve miał na myśli. Nie chciałbym jednak, żeby to się powtórzyło. Nie słyszałem bowiem nigdy, żeby nasz trener po jakimś spotkaniu mówił o innym zawodniku, że wyglądał jak ja - komentował Lillard.

Czara goryczy zaczęła się jednak w ostatnich dniach przelewać jeszcze mocniej, ponieważ kolejni dziennikarze odnoszą się do tych porównań znacznie częściej. Kiedy Damian zdobył 20 punktów w pierwszej kwarcie pojedynku z Indianą Pacers, został zapytany czy stara się naśladować Curry'ego (który również kilka meczów wcześniej zanotował taki występ).

- Nikogo nie naśladuję! Jestem Damianem Lillardem i nikim innym. Doceniam to, co robi Curry, ponieważ jest to niesamowite. Ale jestem sobą. Więc przestańcie podchodzić do mnie i pytać, czy staram się go naśladować, ponieważ z pewnością tego nie robię. Okazujecie mi przez to kompletny brak szacunku - skomentował Lillard.

On i właśnie Stephen Curry są jedynymi zawodnikami w lidze, którzy w obecnym sezonie przynajmniej dwukrotnie przekroczyli barierę 50 punktów w jednym meczu NBA.

Komentarze (0)