Los Angeles Clippers zbudowali na samym początku pierwszej kwarty 10-punktowe prowadzenie nad swoimi rywalami, jednak to okazało się wszystko, na co było stać w tym spotkaniu drużynę prowadzoną przez Doca Riversa. W następnych fragmentach meczu Cleveland Cavaliers trafiali mnóstwo rzutów za trzy punkty (łącznie aż 18), a gospodarze nie byli w stanie odnaleźć swojego rytmu gry.
- Nasza obrona rzutów na dystansie była po prostu zła, ale trzeba oddać rywalom to, na co zasłużyli. Trafiali niemalże każdy rzut. Zaczęliśmy ten mecz w znakomitym tempie i ze znakomitym nastawieniem, ale później to straciliśmy, ponieważ Cavaliers za każdym razem punktowali. Nie pozwoliło nam to, żeby wrócić do tego, co prezentowaliśmy na początku - komentował Doc Rivers.
To był drugi i ostatni pojedynek tych zespołów w trakcie obecnego sezonu regularnego. Oba z nich dość wyraźnie wygrała drużyna Cavaliers, budując nad rywalami przewagę wynoszącą na koniec spotkań średnio aż 18,5 punktów. Pierwszy mecz Kawalerzyści wygrali 115-102, w niedzielny wieczór natomiast spotkanie zakończyło się wynikiem 114-90.
- Skopali nam tyłki. To kolejny mecz, w którym ekipa Cavaliers robi z nami, co im się podoba. W tym momencie na pewno modlą się, żebyśmy weszli do finałów i zagrali tam z nimi, ponieważ czują się w spotkaniach z nami niesamowicie komfortowo - zakończył Rivers.
Clippers z bilansem 42-22 zajmują w tym momencie czwarte miejsce w Konferencji Zachodniej i najprawdopodobniej między nimi, a Oklahomą City Thunder (44-22) rozegra się walka o trzecią lokatę na koniec sezonu regularnego.
Zobacz wideo: Zobacz jak Polacy zdobyli tytuły mistrzów świata w klasie RS:X - Ejlat 2016 (reportaż)
{"id":"","title":""}