Kawhi Leonard nową gwiazdą NBA. Koszykarz, który przyćmił samego LeBrona Jamesa

Zawodnik zespołu z San Antonio nie lubi zamieszania wokół siebie. Zna jednak sposób, żeby dobrze zapamiętali go najlepsi zawodnicy drużyn przeciwnych.

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk
LaMarcus Aldridge i Kawhi Leonard to dwaj nowi liderzy San Antonio Spurs AFP / LaMarcus Aldridge i Kawhi Leonard to dwaj nowi liderzy San Antonio Spurs

W bardzo popularnym telewizyjnym show Jimmy’ego Kimmela występuje Guillermo - nieco ofermowaty, niewysoki pomocnik, który jako szalejący reporter wszędzie pójdzie i wszystko zrobi. Przed finałami w 2014 roku wybrał się na otwarte treningi San Antonio Spurs i Miami Heat. Kiedy podchodził do koszykarzy z kabanosem zamiast mikrofonu, wszyscy traktowali go jak niegroźnego dziwaka, reagując na ogół ze śmiechem na dziwnego "dziennikarza". Wszyscy, ale nie Kawhi Leonard.

Koszykarzowi Spurs dostało się, że jest gburem i sztywniakiem. On jednak do takich zabaw się nie nadaje. Leonard, który kilka lat wcześniej stracił ojca, trzyma się z daleka od medialnego szumu, unika nie tylko wygłupów poza parkietem, ale i podczas gry.

Podczas wspomnianych finałów na jednym z portali znalazło się zdjęcie Leonarda z kamery umieszczonej nad koszem. Widać z bliska, jak za chwilę pędzący skrzydłowy "Ostróg" wpakuję piłkę do kosza, już jego ręka niemal znajduje się nad obręczą, rywale z Miami go nie dogonią, kibice szaleją. Ale Leonard minę ma znudzoną, pozbawioną emocji. Podpis pod zdjęciem brzmiał: "Ten moment, kiedy uświadamiasz sobie, że chciałeś pracować w banku, ale matka zmusiła cię, żebyś dostał się do NBA".

Najlepsze miejsce

Zawodnik Spurs trafił idealnie - do zespołu, gdzie zawodnicy nie celebrują każdego punktu, nie uderzają się w piersi po kolejnej akcji, gdzie nikt nie myśli o tym, żeby pokazać kibicom, jakim jest się niesamowitym graczem. Zawodnicy Gregga Popovicha uważani są za parkietowych nudziarzy.

Z drugiej strony to trener, który potrafi wydobywać z zawodników wszystko co najlepsze, gdzie cierpliwa praca jest priorytetem, a ten sam szkoleniowiec od 1998 roku prowadzi drużynę rokrocznie do play offów, zaliczając co najmniej 50 wygranych (poza sezonem 1998-99, kiedy rozgrywki były skrócone). Po drodze było pięć tytułów mistrzowskich, w tym w 2014 roku z dużym udziałem Leonarda. Wtedy skrzydłowy San Antonio przyćmił samego LeBrona Jamesa, zdobywając tytuł MVP finałów.

Świetnie sylwetkę koszykarza SAS przedstawił Lee Jenkins w "Sports Illustrated". Opisywał, jak mały Kawhi wpatrywał się bez końca w film dokumentalny o Michaelu Jordanie, jak w wieku 7 lat opowiadał lekarzowi, że zagra w NBA. Zawsze układny i grzeczny, używał "proszę pani, proszę pana, mama, tata", żadnych wyskoków. Widać to było nawet na boisku, gdzie wolał bronić, podawać i pomagać niż zdobywać punkty.

- Kariera Jordana była niesamowita, ale ta cała otoczka nie jest dla mnie. Życie we fleszach, reklamy, wielki świat, występy w telewizji - to nie ja - mówi teraz Leonard. Jeremy Castleberry, jego kolega od wielu lat: - Wielu ludziom zależy na popularności. Jemu wcale.

Dwudziestoletnie auto

Od początku występów w szkolnej drużynie King High Wolves w Riverside słynął z tego, że na parkiecie mógł biegać przez cały czas. W wolnych chwilach zamiast chodzić na imprezy wolał zajmować się - poza treningami - matematyką. Jego zespół osiągnął wynik 30-3 w swojej dywizji, a po Leonarda pierwszy zgłosił się uniwersytet w San Diego. Przez dwa lata był liderem zespołu, który wygrywał swoją konferencję, ale w rozgrywkach NCAA niczego wielkiego jego drużyna nie dokonała.

W 2011 przystąpił do draftu. Trener Popovich przyznał, że obserwowali Leonarda przez dwa lata, a i tak niewiele o nim wiedzieli. Na wymianę za George'a Hilla (obecnie pierwszy rozgrywający Pacers) zdecydowali się w ostatniej chwili. Klub z Indiany oddał Spurs swój 15. nr w drafcie i tak Leonard wylądował w Teksasie.

- Był poważny jak zawał serca - tak ze śmiechem Popovich wspominał ich pierwsze spotkanie. Do dzisiaj Leonard unika rozgłosu, w lato jeździ do rodzinnego domu, nosi piłkę z plecaku, żeby pograć z kolegami i jeździ autem sprzed 20 lat. - Działa i jest spłacony - mówi koszykarz Spurs.

Jedynym szaleństwem są warkoczyki ułożone na głowie, jakie kiedyś nosił jego ulubiony zawodnik, Carmelo Anthony. - Chce być wielki. Nie znajdziesz go na Twitterze, Instagramie czy Facebooku, tak samo jak nie znajdziecie go na sesji zdjęciowej czy wielkiej gali. Kocha grę, ignoruje resztę. Ma 24 lata, ale zachowuje się dużo doroślej - tak o Leonardzie mówił Popovich.

Jak podawał "SI", rywale Spurs tak ustawiają zagrywki, żeby nie trzeba było walczyć w ataku przeciwko Leonardowi. - Nie odzywa się, nie pokazuje uczuć ani zmęczenia. Kiedy grasz na niego, prosisz się o kłopoty - powiedział jeden z menedżerów klubu Konferencji Wschodniej (nie podano jego nazwiska).

Wpływ na zachowanie skrzydłowego San Antonio miała na pewno śmierć jego ojca. Leonard miał 16 lat, kiedy nieznani sprawcy zastrzelili go w jego własnej myjni samochodowej. Dzisiaj zawodnik mieszka z matką w jednym domu, a wieczorami grają razem w jengę.

Jest wszędzie, wie wszystko

- Mówiłem mu, że ma być najlepszym obrońcą w lidze, ma być dziesięć razy lepszy od Bruce'a Bowena (były zawodnik Spurs słynący z twardej gry w defensywie) - mówił Popovich. Z obroną Leonard nigdy nie miał kłopotów, bo głównie tym się zajmował, odkąd zaczął grać w koszykówkę.

Jeden z trenerów z San Diego, Randy Shelton, był odpowiedzialny za przygotowanie kondycyjne, także u futbolistów. Dzięki m.in. jego ćwiczeniom Leonard był zawsze niesamowitym atletą. - Nie wiem, jak w Spurs przygotowują mu analizę gry rywala, ale wydaje się, że zna każde nasze zagranie, jest wszędzie, wie wszystko. Rzadko popełnia błędy - mówił J.J. Redick, obrońca Los Angeles Clippers.

W tym sezonie Spurs grają najlepiej w obronie w całej lidze. W ostatniej kwarcie przeciwko zespołowi z Teksasu ani jednego punktu nie zdobyli tacy zawodnicy jak Chris Paul, Russell Westbrook czy Stephen Curry, kiedy pilnował ich Leonard. Inni gwiazdorzy pilnowani przez skrzydłowego również mieli kiepskie statystyki w meczach z "Ostrogami": Paul George 1/14 z gry, Carmelo Anthony 4/17, Kevin Durant 6/19. Jeśli do tego dodamy nieco ponad 20 pkt zdobywanych w meczu (50 procent za dwa, 46 za trzy), to widzimy, jak silną bronią Spurs jest Leonard.

Widać też, jak się poprawił w tym elemencie, bo właśnie rzut i skuteczność były największymi słabościami skrzydłowego SAS. - Braliśmy go trochę w ciemno podczas draftu, byliśmy przestraszeni. Nie był strzelcem, nie rzucał za trzy - wspominał Popovich. Miał za to wielki zasięg ramion i długie palce, które pomagają mu w grze obronnej.

Dobrą opinię Leonardowi wystawił asystent Popovicha, Chip Engelland, który długo obserwował zawodnika. - Jest nieufny wobec nowych ludzi, ma dziewczynę jeszcze z czasów szkolnych i najbliższego kolegę od lat - mówił Engelland.

W usystematyzowanej grze Spurs Leonard ma najwięcej swobody, ale też i więcej odpowiedzialności. - Dał nam drugi oddech, był jak wiatr w żagle. Potrzebowaliśmy kogoś, kto weźmie na siebie więcej obowiązków, bo nasi weterani nie uciągną już gry sami. Leonard spełnia swoje zadania idealnie - tak przyjście skrzydłowego opisuje wiceprezydent Spurs, R.C. Buford.

Zobacz wideo: #dziejesienazywo: Zaskakujące wyznanie reprezentanta Polski. "Jesteśmy amatorami"
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×