Po dobrym występie przeciwko Polfarmexowi i sensacyjnym zwycięstwie nad Anwilem, Siarka przyjechała do Radomia pełna nadziei na kolejny dobry rezultat. Bardzo szybko została jednak sprowadzona na ziemię, przegrywając 8:18 po premierowej kwarcie. Po drugiej części Rosa powiększyła przewagę o kolejne dziesięć punktów.
Niezadowolenia po zakończeniu pojedynku nie krył Zbigniew Pyszniak. - Co tu dużo mówić... Zagraliśmy bardzo słaby mecz. Liczyłem na dużo lepszą grę. W przerwie powiedziałem zespołowi, że to nie Rosa wygrywa, ale my przegrywamy, bo jeżeli pięć-sześć razy nie trafia się spod samego kosza, to trudno myśleć o zwycięstwie - wyjawił szkoleniowiec ekipy z Tarnobrzega.
Co było przyczyną tak kiepskiej postawy przyjezdnych w początkowych dwudziestu minutach? - Wyszliśmy na parkiet jacyś rozkojarzeni, piłki wypadały nam z rąk. Popełnialiśmy proste błędy - naliczyłem chyba z dziesięć akcji, w których nie trafiliśmy w bardzo łatwych pozycjach, nie wykorzystywaliśmy przewag trzech na jednego, trzech na dwóch - podkreślił trener.
Jedynie do postawy trzech zawodników - Jakuba Zalewskiego, Zacha Robbinsa i Kacpra Młynarskiego - nie można mieć większych zastrzeżeń. Pozostali koszykarze spisali się dużo gorzej. - Mam wrażenie, że niektórzy zawodnicy przyjechali tylko po to, aby się przepocić i szybko wrócić do Tarnobrzega - mówił rozgoryczony Pyszniak.
Szkoleniowiec najwięcej uwag, co nie może dziwić, miał do postawy podopiecznych w ofensywie. - Szkoda, bo wyobrażałem to sobie trochę inaczej, tym bardziej, że obrona nie była najgorsza - zakończył.