Bohater ostatniej akcji - relacja z meczu KPSW Astoria Bydgoszcz - AZS PW Warszawa

Dwie niesamowite trójki Przemysława Gierszewskiego sprawiły, iż koszykarze KPSW Astorii Bydgoszcz w samej końcówce odebrali zwycięstwo liderowi z Warszawy. Jednak niemal przez całe spotkanie zdecydowaną przewagę utrzymywali goście.

- Przyjechaliśmy tutaj wygrać, bo chcemy jak najdłużej utrzymać fotel lidera. Ważne jest także to, aby wyrobić sobie psychiczną przewagę przed play-offem. Na mecze wyjazdowe nie jeździmy w pełnym składzie, ale zawsze tworzymy ciekawe widowisko. Do Krosna musieli pojechać Nowakowski, Mokros i Jankowski. Dodatkowo na własną prośbę zagra kontuzjowany Michał Exner - mówił przed meczem szkoleniowiec AZS PW Warszawa, Arkadiusz Miłoszewski.

Słowa byłego reprezentanta Polski potwierdziły się w czasie środowego pojedynku. Już na początku gry przyjezdni wypracowali sobie niewielką przewagę, którą skutecznie powiększali w dalszej fazie spotkania. Było to możliwe głównie dzięki udanym zbiórkom pod koszem rywali, przez co goście często ponawiali swoje akcje.

Bydgoszczanom kilka razy udało się doprowadzić do remisu, ale katastrofalna w ich wykonaniu była trzecia kwarta. Po rzucie z dystansu Pełki warszawianie prowadzili już 57:72. - My lubimy nerwowe końcówki. Mamy taki styl gry, że początek należy do rywali, a my w końcówce gonimy wynik - mówił niedawno rozgrywający Astorii, Adam Szopiński. Jednak w środowy wieczór nikt w hali przy ulicy Królowej Jadwigi nie spodziewał się, że będzie świadkami mocnego horroru z domieszką grozy.

Pewni swego Akademicy zaczęli popełniać proste straty, z czego natychmiast skorzystali gospodarze. Szybka akcja Lewandowskiego, dwie celne trójki Gliszczyńskiego sprawiły, iż bydgoszczanie w kilka chwil odrobili blisko 15-punktową stratę!. To był jednak dopiero przedsmak prawdziwych emocji. Na półtorej minuty przed końcem goście po szarży Andersa znów prowadzili sześcioma oczkami 94:88. I wówczas stało się coś, co rzadko ogląda się na koszykarskich parkietach. Sprawy w swoje ręce na kilkanaście sekund przed końcem postanowił wziąć Przemysław Gierszewski. Po dwóch kapitalnych rzutach zza linii 6.25 cm na tablicy świetlnej ponownie widniał remis, tym razem 94:94.

Warszawianie mogli jeszcze zapewnić sobie zwycięstwo, ale w ostatniej akcji fatalnie pomylili się Anders z Sulimą. Błędy gości znakomicie wykorzystał pod koszem rywali Dorian Szyttenholm, wyprowadzając swój zespół na dwupunktowe prowadzenie 96:94. Do końca meczu pozostało jeszcze jednak 0,8 sekundy, a gospodarze już zaczęli świętować zwycięstwo. - Na drugiej tablicy tego nie widzieliśmy, dlatego już cieszyliśmy się z sukcesu na samym parkiecie. Sędziowie chcieli nam odgwizdać faul techniczny, ale na szczęście później się z tego wycofali - relacjonował szczęśliwy trener KPSW Astorii, Maciej Borkowski.

- To jest mój pierwszy rok w roli szkoleniowca, więc ja wszystkiego się dopiero uczę. Mam jednak taką uwagę. Przed meczem trener gospodarzy zrobił prowokację na temat sędziowania w waszym serwisie. Nie powiedział tego wprost, ale stwierdził, że arbitrzy nam pomagają, gdyż gospodarze dopiero przed samym rozpoczęciem gry znają parę sędziowską. Ja natomiast nigdy nie staram się krytykować arbitrów, bo to nie jest moja domena. Ten mecz jeszcze o niczym nie decyduje. Chciałbym tu przyjechać na play-off - stwierdził trener AZS PW Warszawa, Arkadiusz Miłoszewski.

KPSW Astoria Bydgoszcz - AZS PW Warszawa 96:94 (23:26, 23:24, 20:29, 30:15)

KPSW Astoria: D.Szyttenholm 22, O.Szyttenholm 17 (2), Gliszczyński 15 (3), A.Szopiński 12 (2), Gierszewski 12 (4), Lewandowski 6, Laydych 6, Kubacki 4, Kamecki 2, T.Szopiński 0.

AZS PW Warszawa: Wójcicki 28 (1), Anders 26 (3), Sulima 17, Popiołek 12 (3), Jaremkiewicz 5 (1), Pełka 3 (1), Linowski 3, Łańcucki 0, Kwapiszewski 0, Nędzi 0, Pieklak 0, Exner 0.

Źródło artykułu: