Konfrontacje Wisły Can-Pack Kraków ze Ślęzą Wrocław dostarczają niebywałych emocji. Pierwszy mecz półfinałowy rozstrzygnął się niemal równo z końcową syreną na korzyść Białej Gwiazdy. W drugim meczu z triumfu cieszyć mogły się już wrocławianki.
Ponownie jednak było bardzo nerwowo. Pomimo wysokiego prowadzenia, w końcówce Ślęza ponownie mogła wypuścić mecz z rąk. - Pozwoliliśmy Wiśle się dogonić i znów było nerwowo w końcówce. Dziewczyny wykazały się jednak charakterem i wolą walki zostawiając całę swoje serce na parkiecie walcząc do ostatniego gwizdka - komentował mecz Algirdas Paulauskas, szkoleniowiec wrocławskiego teamu.
Największym problemem ekipy ze stolicy Dolnego Śląska była obrona strefowa Wisły Can-Pack. - Nie mieliśmy na nią rozwiązania. Potem to ona nam jednak pomogła. Taki system defensywy wybijał z rytmu oba zespoły - dodał litewski szkoleniowiec.
Przed koszykarkami Ślęzy niebywała szansa, aby marsz Wisły Can-Pack Kraków w drodze do obrony mistrzowskiego tytułu zakończyć w półfinale. Wrocławianki zagrają teraz dwa razy przed własną publicznością, a w rywalizacji do trzech zwycięstw jest remis 1:1.
- Mam nadzieję, że zostało nam jeszcze coś na mecze we własnej hali, bo w Krakowie moje zawodniczki zostawiły na parkiecie wszystko co miały - zakończył Paulauskas.
Dla litewskiego szkoleniowca problemem będzie kontuzja rodaczki Sandry Linkeviciene, która w drugim meczu bardzo poważnie skręciła staw skokowy.