NBA: Clippers znowu rozbili Trail Blazers, wygrana Cavs

PAP
PAP

Koszykarze Los Angeles Clippers po raz drugi pewnie pokonali w fazie play-off Portland Trail Blazers. Dobrze spisali się też gracze Cleveland Cavaliers, którzy wygrali przed własną publicznością z Detroit Pistons.

Póki co nie tego spodziewano się po ekipie z Portland w fazie play-off. Dwie porażki w Mieście Aniołów to jeszcze nie katastrofa, ale niczego dobrego nie zwiastuje ich styl. Trail Blazers nie nawiązali walki, w drugim starciu mieli wręcz katastrofalną końcówkę. Z taką grą nie sposób myśleć o zwycięstwie.

Właściwie tylko w drugiej kwarcie Terry'ego Stotsa zagrali na przyzwoitym poziomie. W każdym razie znacząco poprawili się w ofensywie i - minimalnie, bo minimalnie, ale jednak - zmniejszyli stratę do Clippers. Tyle że później znowu wyraźnie ustępowali rywalowi, a w ostatniej odsłonie w ogóle nie mili nic do powiedzenia.

Gospodarze zagrali o wiele lepiej w ataku. Nie zawiódł Chris Paul, który zdobył 25 punktów, zebrał 6 piłek i rozdał 5 asyst. Co istotne, Doc Rivers miał kilka innych opcji w ofensywie, w tym również zmienników.

Tymczasem - mimo najlepszego dorobku w zespole - poniżej własnych możliwości zagrał Damian Lillard. 25-letni zawodnik uzbierał 17 punktów, ale trafił tylko 6 z 22 rzutów z gry (żadnego z dystansu). Ale nie tylko jego trapiła kiepska skuteczność - dopadła ona kilku innych koszykarzy m.in. CJ McColluma.

Po drugie wygrane sięgnęli też gracze Cavaliers i Heat. Ci pierwsi tym razem uporali się z Pistons nieco łatwiej niż w pierwszym meczu. Wicemistrzowie NBA mieli kiepski początek, ale później zdołali się rozkręcić i dyktowali warunki. W ich szeregach najlepiej spisał się LeBron James. 31-letni zawodnik zdobył 27 punktów, zebrał 6 piłek, rozdał 3 asysty i miał 3 przechwyty.

Spory wkład w wygraną mieli też Kyrie Irving, J.R. Smith oraz Kevin Love, którzy dołożyli wspólnie 59 "oczek". Pozostali gracze byli zatem jedynie tłem dla wymienionego kwartetu. Ani Andre Drummond, który zagrał dobre spotkanie, ani też inni koszykarze z Detroit nie zdołali zatrzymać Cavs.

W Miami również nie było zbyt wielu emocji. Wszystko rozstrzygnęło się już w drugiej kwarcie, w której Żar zdobył aż 43 punkty, czyli o 12 więcej od swojego przeciwnika. Drużyna Erika Spoelstry odskoczyła i zdołała utrzymać przewagę do końca.

Hornets brakowało argumentów - świetnie spisał się Al Jefferson, starał się Kemba Walker, ale zabrakło im większego wsparcia oraz skuteczności tego drugiego (tylko 12/29 z gry). W ogóle goście w całym spotkaniu trafili tylko 1 z 16 rzutów za trzy.

Aż o osiem "trójek" więcej mieli Heat, których do triumfu poprowadził Dwyane Wade. 34-letni gracz zanotował 28 punktów, 8 asyst, 3 zbiórki, 2 przechwyty i blok.

Miami Heat - Charlotte Hornets 115:103 (29:29, 43:31, 19:18, 24:25)
(Wade 28, Dragić 18, Whiteside 17, Deng 16, Richardson 15 - Walker 29, Jefferson 25, Lee 12, Lin 11)

Stan rywalizacji: 2-0 dla Heat

Cleveland Cavaliers - Detroit Pistons 107:90 (23:28, 32:25, 27:15, 25:22)
(James 27, Irving 22, Smith 21, Love 16 - Drummond 20, Jackson 14, Harris 13, Caldwell-Pope 13, Morris 11)

Stan rywalizacji: 2-0 dla Cavaliers

Los Angeles Clippers - Portland Trail Blazers 102:81 (22:17, 25:26, 20:18, 35:20)
(Paul 25, Redick 17, Griffin 12, Crawford 11, Green 10 - Lillard 17, Plumlee 17, McCollm 16, Harkless 12)

Stan rywalizacji: 2-0 dla Clippers

Źródło artykułu: