[b]
WP SportoweFakty: Pana losy w tym sezonie dość dziwnie się ułożyły. Czy opuszczeniu Trefla Sopot spodziewał się pan tego, że zawalczy pan o medale?[/b]
Grzegorz Surmacz: Wiadomo, że to był dla mnie trudny moment. Nigdy wcześniej nie zostałem zwolniony w trakcie sezonu. Aczkolwiek nie załamywałem się. Starałem się pozytywnie patrzeć na sytuację. Odezwali się do mnie Energa Czarni i dość szybko się dogadaliśmy. I śmiało można powiedzieć, że z zespołu z dołu tabeli wylądowałem w drużynie, która powalczy o medale. Dobrze się ten sezon dla mnie ułożył.
Już pierwsze mecze pokazały, że decyzja o przenosinach do Słupska była trafiona. Sztab szkoleniowy dość szybko znalazł panu odpowiednią rolę w zespole.
- Dokładnie. Na pewno odżyłem. Nie ukrywam, że byłem nieco przytłumiony porażkami w Treflu Sopot. Działacze słupskiego klubu przyjęli mnie z otwartymi rękami, co było bardzo budujące. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że mogę grać na wysokim poziomie. Udowodniłem, że jestem graczem, który dobrze czuje się w ustawionej koszykówce. Staram się rozciągać obronę rywali, tak aby więcej otwartych pozycji było dla Harpera, Campbella czy Seweryna. Taka rola bardzo mi odpowiada.
Szybko znalazł pan także wspólny język z Jerelem Blassingamem, liderem zespołu Energi Czarnych Słupsk.
- I to było kluczowe posunięcie. Jerel często mi powtarzał, abym szybko biegał do kontrataku i otwierał się po pick&rollach, a on zawsze mnie gdzieś znajdzie na parkiecie. Jestem pod wrażeniem jego przeglądu boiska. Korzystam z tego.
ZOBACZ WIDEO 25. mistrzostwo Polski koszykarek Wisły Can-Pack Kraków (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
[b]
To właśnie Blassingame wprowadził Energę Czarnych do półfinału.[/b]
- Nie da się ukryć. To jest klasowy zawodnik. Mimo że ma swoje lata na karku, to nadal ma to ekstra doładowanie. Coś niesamowitego. Mijał, robił co chciał. Gdybyśmy za nim nie nadążali, to on odwróci się i zacznie krzyczeć. Lepiej go nie denerwować.
Czy kluczowym starciem w serii z Twardymi Piernikami było pierwsze spotkanie, w którym przejęliście przewagę parkietu?
- Myślę, że tak. Mówiliśmy sobie przed serią, że chcemy wygrać co najmniej jeden mecz na wyjeździe. Wiedzieliśmy, że łatwiej o zwycięstwo będzie w pierwszym spotkaniu.
Dlaczego?
- Bo jest duża nerwowość. Poza tym rywale wzajemnie się badają i można wykorzystać sytuację. Zrobiliśmy to i tym zwycięstwem nabraliśmy dużo pewności siebie. Wiedzieliśmy, że w Słupsku tego już nie oddamy.
Trudno będzie komukolwiek w Gryfii wygrać w trakcie sezonu.
- Tutaj jest tak głośno, że czasami nie słyszymy własnych myśli. Kibice dają nam energię, która przydaje się w kluczowych momentach. Potrafimy dać z siebie coś ekstra, nawet jak już sił brakuje. Nasi fani są niesamowici.
Przed serią dużo mówiło się o waszych kłopotach w trzeciej kwarcie. Czy meczami w Słupsku udowodniliście, że problemy są już za wami?
- Zmieniliśmy kilka rzeczy. Na drugą połowę wychodzimy znacznie szybciej na parkiet. Mniej czasu spędzamy w szatni. Nasza rozgrzewka również jest nieco bardziej intensywna. Jest większa koncentracja.
W półfinale waszym rywalem będzie Stelmet BC. Czego możemy spodziewać się po zespole Energi Czarnych Słupsk?
- Stelmet BC to mistrz kraju. Zespół udowadnia swoją klasę. Ze świetnej strony pokazał się w meczach euroligowych, a także w Pucharze Europy. To jest drużyna kompletna. Aczkolwiek my nie położymy się przed nimi. Będziemy walczyć do upadłego. Wierzymy w swoje umiejętności i postaramy się o niespodziankę.
Rozmawiał Karol Wasiek