Wszystkie trzy bezpośrednie mecze na linii Warriors - Thunder w sezonie zasadniczym kończyły się zwycięstwami podopiecznych Steve'a Kerra. Obrońcy tytułu osiągnęli ponadto bilans 39-2 w spotkaniach u siebie oraz dotychczas 6-0 w fazie play-off. Twierdza ORACLE Arena padła w premierowym meczu finału Konferencji Zachodniej.
Chociaż początek tego nie zwiastował. Goście popełnili sześć strat w pierwsze 12 minut, przegrali tę kwartę 21:27, a drugą odsłonę 26:33. Klay Thompson zdobył do przerwy 19 punktów, Stephen Curry 14 oczek. Dwukrotny MVP trafił zza łuku równo z syreną kończącą pierwszą połowę. To miało zdołować rywali, ale być może zadziałało odwrotnie.
Gospodarze prowadzili nawet 61:47, lecz wówczas role na parkiecie zupełnie się odwróciły. Billy Donovan w przerwie pozytywnie nastroił i dodatkowo zmotywował swoich zawodników. Oklahoma City Thunder zaczęła systematycznie odrabiać straty. Świetnie prezentował się wtedy Russell Westbrook, który tylko w tamtym fragmencie zaaplikował rywalom 19 punktów.
Czwarta kwarta. Kevin Durant trafił zza łuku, doprowadził do remisu, a Grzmot na prowadzenie wyprowadził Dion Waiters. Golden State Warriors już go nie odzyskali. Dwie minuty przed końcem było 101:100 dla Thunder i chociaż mistrzowie NBA mieli szansę odmienić losy meczu, to podopieczni Billy'ego Donovana zachowali więcej zimnej krwi. Kluczowym trafieniem 31 sekund przed końcem, dającym przyjezdnym cztery oczka przewagi popisał się KD.
Russell Westbrook w całym meczu zapisał na swoim koncie 27 punktów, sześć zbiórek, 12 asyst oraz siedem przechwytów! 27-latek popełnił przy tym tylko trzy straty. Kevin Durant spędził na parkiecie aż 46 minut, a w tym czasie wywalczył 26 oczek i zebrał 10 piłek. - Wiemy, że kiedy gramy na wyjeździe, to tak jakbyśmy byli przeciwko całemu światu - doceniał skalę triumfu mierzący 206 centymetrów skrzydłowy, ale sam przyznał też: - Nie mamy co świętować. Nie wygraliśmy mistrzostwa NBA. Jeszcze przed nami wiele do rozegrania. Nie możemy zbyt się ekscytować.
Thunder wygrali walkę pod tablicami w stosunku 52-44, trzech ich zawodników miało dziesięć lub więcej zbiórek. Bardzo dobrze spisał się Steven Adams, który dodał ważne double-double, mając przy tym wskaźnik na poziomie +19. Dzięki tym wszystkim elementom to właśnie Oklahoma City Thunder prowadzi w finale Zachodu 1-0.
Gospodarzy w poniedziałek nie uchroniło nawet 26 punktów, 10 zbiórek i siedem asyst Stephena Curry'ego. Ten miał też siedem strat. - To długa seria. Nasi zawodnicy wiedzą, że aby wygrać następny mecz, musimy znacznie się poprawić - komentował trener Wojowników, Steve Kerr. - Oddaliśmy dużo szybkich rzutów. Zbyt wiele szybkich rzutów.
- Po prostu sporo pudłowaliśmy. Musimy mieć więcej cierpliwości, więcej opanowania - dodał dwukrotny MVP. Obrońcy tytułu umieścili w koszu 11 na 30 oddanych prób zza linii 7 metrów i 24 centymetrów. Klay Thompson uzbierał 25 punktów oraz 10 zbiórek, a Draymond Green zdobył 23 oczka.
Następny mecz rywalizacji w nocy ze środy na czwartek o godzinie 3:00 czasu polskiego.
Golden State Warriors - Oklahoma City Thunder 102:108 (27:21, 33:26, 28:38, 14:23)
Warriors: Curry 26, Thompson 25, Green 23, Barnes 12, Iguodala 6, Livingston 4, Ezeli 3, Barbosa 2, Speights 1, Bogut 0.
Thunder: Westbrook 27, Durant 26, Adams 16, Ibaka 11, Waiters 10, Kanter 8, Roberson 7, Foye 3.
Stan rywalizacji: 1-0 dla Thunder
ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Rewolucyjny pomysł w siatkówce. Tak Polacy będą szukać przyszłych gwiazd