W dwóch pierwszych spotkaniach półfinałowych Tauron Basket Ligi drużyny Rosy i Anwilu podzieliły się zwycięstwami. Przed trzecim pojedynkiem można było więc postrzegać ekipę z Włocławka jako nieznacznego faworyta. Miała bowiem duży atut w postaci swojej hali, w której w bieżącym sezonie jeszcze żaden przyjezdny zespół nie wygrał. Do wtorkowego wieczoru.
Radomianie kapitalnie rozpoczęli zawody, prowadząc 23:8 po pierwszej kwarcie. Przewagę utrzymali do końca drugiej części. W trzeciej jeszcze podkręcili tempo, powiększając różnicę do dwudziestu czterech punktów. Ostatecznie triumfowali 71:56.
- Gratuluję swoim zawodnikom bardzo dobrego meczu. Myślę, że dużo im wychodziło i należą im się słowa uznania - skomentował na konferencji prasowej Wojciech Kamiński. W jego ekipie w ogóle nie było widać braku kontuzjowanego C.J. Harrisa, który z powodu rozciętej dłoni musiał obserwować poczynania kolegów z perspektywy ławki rezerwowych.
ZOBACZ WIDEO Marcin Możdżonek: Jesteśmy przygaszeni i przyduszeni
Pomimo wyraźnego zwycięstwa, szkoleniowiec drugiej drużyny sezonu zasadniczego zwrócił uwagę na postawę rywali w całej rywalizacji. - Trener Milicić i jego zawodnicy bardzo chcieli, starali się i nie należy o nich zapominać, bo wykonują w tym półfinale bardzo dużo ciężkiej pracy, ale tym razem to nie był ich dzień. Tak czasami w sporcie bywa - powiedział.
W Hali Mistrzów gości wspierali licznie zgromadzeni sympatycy. - Dziękujemy bardzo kibicom za wsparcie. Przyjechali w licznej grupie. Wiemy, jak gorąca jest tutaj atmosfera i jak trudno się gra - zaznaczył Kamiński.
Czasu na odpoczynek i regenerację nie ma zbyt dużo - w czwartkowy wieczór (początek o godz. 17:50) odbędzie się kolejny mecz serii. - Jest 2:1, cieszymy się bardzo ze zwycięstwa i czekamy na czwartkowe spotkanie. Życie pokaże, jak ono się potoczy - zakończył opiekun Rosy.