Greg Surmacz z pierwszym medalem w karierze. Czy zostanie na dłużej w Słupsku? "Chciałbym, ale to jest biznes"

Trefl Sopot w grudniu zrezygnował z Grzegorza Surmacza. Kilka tygodni później zawodnik podpisał kontrakt z Energą Czarnymi Słupsk i teraz z tym zespołem wywalczył brązowy medal w Tauron Basket Lidze.

[b]

WP SportoweFakty: Zaczął pan sezon w Treflu Sopot, z którym nie odniósł pan żadnego zwycięstwa. Później kilka tygodni później grał już pan w zespole Energi Czarnych Słupsk, z którym zdobywał pan brązowy medal.[/b]

Grzegorz Surmacz: Już o tym kilkakrotnie mówiłem w rozmowach. Po rozstaniu się z Treflem nie załamałem się. Starałem się pozytywnie patrzeć na sytuację. Odezwali się do mnie Energa Czarni i dość szybko się dogadaliśmy. I śmiało można powiedzieć, że z zespołu z dołu tabeli wylądowałem w drużynie, która zdobyła medal. Nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy.

To pierwszy pana medal w karierze?

- Tak. W Kanadzie gra się tylko o mistrzostwo, nie ma "małego finału". W TBL nie miałem wcześniej okazji grać o medale. Zdobyłem jedynie Puchar Polski. Dla mnie to wyjątkowy moment. W końcu doczekałem się medalu. Na długo to zapamiętam.

ZOBACZ WIDEO Dujszebajew: Czegoś takiego jeszcze nie widziałem (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Celebracja medalu długo trwała?

- Klub zrobił wszystko, by niczego nam nie brakowało. Świętowaliśmy z kibicami, którzy również dołożyli swoją cegiełkę do tego naszego sukcesu. Niesamowita radość. Trudno to słowami opisać.

Brązowy medal Energi Czarnych Słupsk to spory sukces, bo do play-offów przystąpiliście z piątego miejsca.

- To prawda. Tym bardziej, że w żadnej serii nie mieliśmy atutu własnego boiska. Wiedzieliśmy, że będzie nam ciężko. Wielu ludzi nie wierzyło w naszą drużynę, a my pokazaliśmy sporą klasę. Nasi zawodnicy udowodnili, że to właśnie doświadczenie i boiskowe ogranie odgrywa kluczową rolę w play-offach. Wygraliśmy dwa kluczowe mecze na wyjeździe w Toruniu i we Włocławku, co dało nam w konsekwencji brązowy medal.

Ostatni mecz w sezonie wygraliście 78:62, ale spotkanie nie należało do najłatwiejszych. To Anwil dyktował warunki od początku pojedynku. Po przerwie udało wam się jednak odmienić losy.

- Wiedzieliśmy, że dla Anwilu Włocławek będzie to mecz o życie. Spodziewaliśmy się tego, że rywale wyjdą bardzo zmobilizowani od samego początku. Byli skoncentrowani, a my z kolei byliśmy rozkojarzeni i na za dużo pozwoliliśmy rywalom. Goście sporo piłek zebrali w ataku i mogli ponawiać akcje. Po przerwie rozkręciliśmy się i zaczęliśmy dyktować warunki. Końcowy wynik jest dla nas bardzo pozytywny i to jest najważniejsza wiadomość

Jaka będzie pana przyszłość w zespole?

- Na razie jest nieco za wcześnie, by o tym mówić. Mój agent prowadzi wstępne rozmowy z klubem na temat przedłużenia umowy. Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. Do wszystkiego podchodzę bardzo spokojnie.

Wydaje się, że bardzo dobrze odnalazł się pan w słupskim klimacie.

- To fakt. Dobrze wpasowałem się do zespołu. Bardzo mi się podoba tutejszy klimat. Kibice są świetni. Współpraca z trenerem również wyglądała bardzo przyzwoicie. Fajnie byłoby, gdyby działaczom udało się zatrzymać większą część składu. Wówczas łatwiej jest o ten sukces.

Rozmawiał Karol Wasiek

Źródło artykułu: