Adam Hrycaniuk: Ten medal smakuje wyjątkowo

Po zakończeniu finałowej rywalizacji w TBL z Rosą Radom środkowy Stelmetu BC Zielona Góra nie ukrywał satysfakcji z tytułu wywalczonego w hali rywala oraz bilansu swojej drużyny w fazie play-off.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski

Po wtorkowym zwycięstwie nad Rosą 65:53, do czwartkowego spotkania Stelmet BC podszedł z zamiarem postawienia kropki nad "i". Wykonał plan, wygrywając w bardzo podobnych rozmiarach, bo 64:53, dzięki czemu drugi raz z rzędu zdobył mistrzostwo Polski.

- Na pewno niecierpliwiliśmy się, chociaż każdy zdawał sobie sprawę, że trzeba zagrać pełne 40 minut, a nie 30. Rywal zaczął odrabiać straty, dlaczego trzeba było trochę się "zresetować" i dokończyć ten mecz - skomentował Adam Hrycaniuk. W czwartej kwarcie gospodarze systematycznie niwelowali różnicę. - Chłopaki, którzy byli na boisku, zachowali "zimną krew" i nie dali się dogonić przez Rosę. Każdy nawzajem się wspierał, byliśmy jednym kolektywem - podkreślił.

Po ceremonii wręczenia medali środkowy docenił klasę rywala. - Rosa bardzo fajnie grała w tym sezonie, mieliśmy z nią spore problemy w sezonie zasadniczym, ale po wszystkich przygotowaniach i naszych przebojach udało się ją pokonać - zaznaczył.

ZOBACZ WIDEO Dujszebajew: Czegoś takiego jeszcze nie widziałem (źródło TVP)

Przypomnijmy, iż bilans wcześniejszych czterech potyczek obu ekip był remisowy - radomianie zwyciężyli w finale Pucharu Polski w Dąbrowie Górniczej oraz w świątecznym hicie Tauron Basket Ligi, zaś zielonogórzanie triumfowali w Superpucharze Polski i starciu przed własną publicznością.

Klub z Winnego Grodu zdobył trzecie mistrzostwo, ale pierwsze w hali przeciwnika. Wszystkie wcześniejsze tytuły świętował w swoim obiekcie. Czy w związku z tym ten medal smakuje wyjątkowo? - Każdy medal smakuje wyjątkowo, który by to nie był. Ten smakuje jednak jeszcze bardziej wyjątkowo, bo przyjechaliśmy do Radomia ze świetnym bilansem po wcześniejszych starciach w fazie play-off - nie ukrywał 32-latek.

Stelmet BC nie przegrał zarówno z zespołami z Gdyni, jak i Słupska oraz Radomia. - Dziesięć zwycięstw z rzędu, chociaż zarówno Rosa, jak i Czarni czy Asseco potrafiły się postawić. Byliśmy skupieni przez całe play-offy i dotrwaliśmy do końca, nie daliśmy się ponieść emocjom czy podejść do meczu nieprzygotowani, zlekceważyć przeciwnika. Każde spotkanie chcieliśmy zakończyć zwycięstwem i to przyniosło skutek - Hrycaniuk podał główną przyczynę sukcesu.

Podopieczni Saso Filipovskiego powtórzyli więc wyczyn Asseco Prokomu Gdynia z sezonu 2009/2010. W tamtej drużynie występował podkoszowy, jednak w żaden sposób nie chciał porównywać obu zespołów. - Wtedy był to ćwierćfinał Euroligi, my w tym sezonie zdobyliśmy ćwierćfinał Pucharu Europy. Każda drużyna jest inna. Teraz stanowiliśmy kolektyw, nie mieliśmy gwiazd z przeszłością w NBA, ale bardzo dobrych zawodników. Atmosfera była bardzo fajna, trener to świetnie poukładał, chodziło to jak w zegarku. Cieszymy się przede wszystkim z tego, że udało się wygrać wszystkie mecze w naszej hali i obronić ją. Jest z czego być zadowolonym - zakończył.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×