Janusz Jasiński: Nie będziemy walczyć na siłę z super propozycjami

O zakończonym sezonie, pierwszym medalu zdobytym poza Zieloną Górą, kolejnych celach oraz polityce transferowej przed następnymi rozgrywkami opowiada Janusz Jasiński, przewodniczący rady nadzorczej Stelmetu BC, mistrza Polski 2016.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
Janusz Jasiński / Janusz Jasiński
WP SportoweFakty.pl: Jak smakuje medal zdobyty po raz pierwszy poza halą CRS?

Janusz Jasiński: Pierwszy raz zdobyliśmy medal poza Zieloną Górą, bo brąz, srebro i dwa złota były w naszej hali. Trochę smutno, że nie było naszych kibiców w większej ilości, naszej twierdzy, naszego domu. Z drugiej strony bardzo się nie smucę, bo wszyscy się cieszyli - my, Rosa - więc endorfin w powietrzu fruwało tyle, że można nazwać to koszykarskim rajem.

Rosa była trudnym rywalem w finałowej rywalizacji?

- Zawsze w życiu coś zdobywa się trudno, a broni jeszcze trudniej. To już mówiłem kilka dni wcześniej prezesowi Saczywko, że życzę mu wytrwałości, ale zażartowałem jednocześnie, że nigdzie dalej za tak małe pieniądze już nie dojdzie. Życzę mu więc nie tylko sukcesów sportowych, bo te są, ale tych organizacyjno-halowych. Jest to bowiem droga do następnego kroku, do rozwoju.

Jest pan zadowolony z minionego sezonu?

- Prozą życia jest niestety to, że mniej w tym sezonie zajmowałem się sportem, a więcej tym wszystkim wokół. Było też trochę tych awantur, nazwijmy to, europejskich. To nam nie sprzyja.

ZOBACZ WIDEO Rio 2016: Fawele, czyli ciemna strona Brazylii (źródło TVP)

W Polsce dominujecie. Świetnie zaprezentowaliście się w Eurocup, dochodząc do ćwierćfinału. O czym pan teraz marzy?

- Dla mnie wzorem do naśladowania od wielu lat jest Vive Kielce i moim marzeniem jest zagrać kiedyś Final Four Euroligi, a może i wygrać, chociaż oczywiście daję sobie ileś tam lat na realizację tego marzenia. Najważniejszą kwestią jest budować silny klub i jest to warunek konieczny, ale nie wystarczający, bo potrzebne są jeszcze pieniądze. Mam nadzieję, że przez cykl kilku dobrych lat zyskujemy to, aby sięgnąć po nowe firmy, nowych kontrahentów, ale najistotniejszą kwestią jest zaistnieć na dobre na rynku europejskim.

Czy może pan zdradzić, którzy zawodnicy pozostaną w drużynie na następny sezon?

- Jest tak, że pewne rozmowy z zawodnikami odłożyliśmy na okres po zakończeniu sezonu. Nie chcieliśmy wprowadzać chaosu. Przeważnie jest tak, że zaczynasz rozmawiać, ale robisz to z jednym, a nie z drugim, z różnych oczywiście powodów, niekoniecznie dlatego, że nie chcesz danego zawodnika, ale ponieważ wynika to z różnych preferencji, też tych pochodzących od agentów. Mamy czterech zawodników polskich pod kontraktem, a więc Koszarek, Zamojski, Gruszecki i Hrycaniuk. Mamy też trochę ciekawej młodzieży i teraz będziemy rozmawiać z zawodnikami zagranicznymi.

Niemal pewne jest, że odejdzie Mateusz Ponitka...

- Któryś rok z rzędu Stelmet jest doskonałą trampoliną europejską i praktycznie każdy zawodnik, który u nas był i osiągnął sukces, przechodził dalej. Raczej nikt nie stracił i to też jest cecha, którą warto zatrzymać i promować. Dzięki temu możemy do Polski ściągnąć zawodników, którzy są challengerami, jak Mateusz Ponitka, i to też jest wartość sama w sobie. Na końcu oczywiście też są finanse i inne rzeczy. Nie będziemy walczyć na siłę, jeżeli dany zawodnik będzie miał super propozycję z silniejszej ligi. Będziemy się z tego cieszyć.

Rozmawiał Piotr Dobrowolski 

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×