Stephen Curry najprawdopodobniej zostanie ukarany grzywną za swoje zachowanie z ostatnich minut meczu nr 6 finałów NBA. Na 4,5 minuty przed końcem Curry został wyrzucony z parkietu, po tym jak w reakcji na gwizdek sędziów, rzucił ochraniaczem na zęby i trafił nim w Andrew Forbesa, kibica Cleveland Cavaliers, który stał przy linii bocznej boiska.
- Rzucałem już ochraniaczem nie jeden raz. Zwykle celuję w stolik sędziowski. Tym razem nie trafiłem. Nie miałem zamiaru trafić w kibica - mówił po meczu dwukrotny MVP ligi, który w finałach spisuje się poniżej oczekiwań.
Curry był wściekły na faule, jakie odgwizdywali na nim sędziowie. Wspomniany gwizdek był już jego szóstym przewinieniem i oznaczał, że nie może dokończyć meczu. Po rzucie w kibica, został dodatkowo wyrzucony z parkietu i musiał udać się do szatni.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Jerzy Kryszak zachwycony Michałem Pazdanem. "Interwencje tego gostka były fantastyczne!"
W obronie Curry'ego stanął jego trener Steve Kerr.
- Miał prawo być wściekły. To MVP ligi. Został ukarany sześcioma faulami, z których trzy zostały wyjęte z kapelusza. Najpierw ukradł piłkę Kyriemu Irvingowi i zrobił to czysto, a przy tym ostatnim LeBron po prostu przyaktorzył. (Sędzia) Jason Phillips dał się nabrać.
Kerrowi oczywiście także grozi kara kilku tysięcy dolarów za komentarze kwestionujące słuszność decyzji sędziowskich. Curry'emu nie grozi za to wykluczenie z meczu nr 7, który odbędzie się w niedzielę (jest 3-3). W 2014 roku Enes Kanter otrzymał za identyczne wykroczenie 25 tys. dol. kary.
- Wszystko w porządku, nic się nie stało. Po prostu mnie trafił i byłem zaskoczony. Tylko kibicowałem, zachowywałem się jak fan. Dobrze się potem zachował - mówił po meczu "trafiony" kibic Cavaliers.
Curry po meczu przeprosił Forbesa, który jest synem mniejszościowego właściciela Cavaliers Nicka Forbesa. Obaj uścisnęli sobie ręce.