Dominik Mavra trafił do MKS-u Dąbrowa Górnicza w trakcie sezonu, po tym jak stanowisko pierwszego trenera objął Drażen Anzulović. To właśnie chorwacki szkoleniowiec sprowadził swojego rodaka z Cibony Zagrzeb.
Sternicy klubu z południa Polski byli zadowoleni z gry 22-latka i mieli nadzieję, że jego przygoda z MKS-em potrwa nieco dłużej. - Rozmawialiśmy z Dominikiem Mavrą. Chcieliśmy, aby został w naszym klubie - przekonuje Łukasz Żak, wiceprezes dąbrowskiego klubu.
Co się stało, że ostatecznie nie udało się zatrzymać Chorwata? Znacznie nie miały tutaj względy finansowe. - Nie, finanse nie były tutaj przeszkodą - komentuje Żak. - Dominik najprawdopodobniej zostanie w Cibonie, bo tam ma "otwarty" kontrakt.
Mavra w Dąbrowie Górniczej rozegrał 14 meczów, podczas których na jego koncie pojawiało się średnio 8,9 punktu, 2,7 zbiórki i 2,6 asysty. Na parkiecie spędzał prawie 24 minuty i właśnie ten aspekt był dla niego najważniejszy.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Kołodziejczyk po meczu Polaków. "To były modlitwy do Matki Boskiej Fabiańskiej"
- On szukał klubu, w którym dostanie szansę gry i tak było u nas. Teraz chyba dogadał się w Cibonie, że może liczyć na więcej minut. Dlatego zdecydował się zostać tam - kończy Żak.
Odejście Mavry i brak oferty dla Rashauna Broadusa powoduje, że MKS będzie musiał znaleźć nowych kreatorów gry. Do gry po kontuzji wraca co prawda Marcin Piechowicz, ale trener Anzulović nie widzi go w roli rozgrywającego, a skrzydłowego.