Tim Duncan ma za sobą jeden z najsłabszych sezonów w swojej karierze. Weteran koszykarskich parkietów przez ostatnie lata sprawiał wrażenie, jakby czas dla niego się zatrzymał, ale w ostatnich miesiącach przekonaliśmy się, że nie jest on łaskawy nawet dla środkowego.
Duncan rozegrał 61 spotkań w sezonie regularnym 2015/16, w których notował średnio 8,6 punktu oraz 7,3 zbiórki. W obu kategoriach to najsłabsze cyfry w karierze, a przypomnijmy, że center gra w NBA nieprzerwanie od 19 lat. Po porażce San Antonio Spurs w fazie play-off z Oklahomą City Thunder, 40-latek przyznał, że nie wie, co dalej z jego karierą.
Minęło kilka tygodni i koszykarz wciąż nie podjął ostatecznej decyzji. We wtorek co prawda postanowił, że wykorzysta opcje w kontrakcie na sezon 2016/17, opiewającą na 5,6 miliona dolarów. Nie oznacza to jednak, że na sto procent oglądać go będziemy jeszcze przez przynajmniej rok. Zawodnik wciąż zastanawia się, czy w baku ma na tyle paliwa, aby rozegrać kolejny długi sezon i raz jeszcze wspomóc Spurs w walce o najwyższe cele. Jeśli jednak postanowi zawiesić buty na kołku, wówczas obie strony zapewne dogadają się, co do wykupienia ostatniego roku umowy.
Tymczasem ekipa z Teksasu rozgląda się za wzmocnieniami. Oczywiście w kręgu zainteresowań znajduje się Kevin Durant, ale na ten moment bardziej realne wydaje się, że ściągną do siebie Mike'a Conleya.
ZOBACZ WIDEO Jak oni to wytrzymują? Biało-czerwoni w kriokomorze (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}