Mateusz Ponitka: Pinar jest trampoliną

- Pójść do Hiszpanii za mniejsze pieniądze niż w Stelmecie BC, mijało się z celem. Znam swoją cenę i wartość. Uważam, że na ten moment gra w Izmirze jest najlepszym wyborem - mówi Mateusz Ponitka w rozmowie z WP SportoweFakty.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Mateusz Ponitka zagra w Iberostarze Teneryfa PAP/EPA / Tytus Żmijewski / Mateusz Ponitka zagra w Iberostarze Teneryfa
WP SportoweFakty: Dlaczego zdecydował się pan podpisać kontrakt z Pinarem Karsiyaką Izmir?

Mateusz Ponitka: Zdecydowało o tym kilka powodów. Najważniejszą kwestią była osoba trenera Markovicia, który wiele razy deklarował, że chciałby mnie w drużynie. Namawiał mnie do przejścia do Pinaru, bardzo zaangażował się w ten transfer.

Kolejnym czynnikiem był poziom, który jest obecnie w lidze tureckiej. To jedna z najsilniejszych lig w Europie. Niektórzy mówią nawet, że jest w tym momencie najlepsza. Trudno się z tym nie zgodzić. Jest mnóstwo świetnych drużyn, które grają także w europejskich pucharach. Na tym bardzo mi zależało. Pinar wystąpi w Lidze Mistrzów. Uważam, że to jest dobra opcja.

Długo były toczone negocjacje?

- Miałem kilka warunków, które jasno zakomunikowałem władzom klubu z Izmiru. Opisałem też kilka sytuacji, które mnie bardzo interesowały. Na drugi dzień otrzymałem telefon, że wszystkie warunki zostaną spełnione. Dla mnie to była duża oznaka szacunku, dlatego długo się nie wahałem i zdecydowałem się przyjąć tę propozycję.

ZOBACZ WIDEO Memoriał Kamili Skolimowskiej: Anita Włodarczyk z rekordem świata (źródło TVP)

Turcja w ostatnim czasie nie należy do najbezpieczniejszych miejsc na świecie. Czy kwestie bezpieczeństwa również omawialiście?

- Jak najbardziej. Wiadomo, że wszystko to, co działo się w Turcji było w mojej podświadomości. Przed podpisaniem umowy sprawdziłem dokładnie w internecie, jak wygląda sytuacja w Izmirze. Tam nie było żadnych wybuchów. Gdy zobaczyłem, że to w miarę bezpieczne miejsce, to uznałem, że warto zaryzykować i podpisać kontrakt. Klub zapewni mi mieszkanie na osiedlu strzeżonym, które będzie ściśle monitorowane. Najprawdopodobniej będziemy mieli także dodatkową ochronę.

Pamiętam, że niedawno żona Michała Pazdana zabroniła mu wyjazdu do Turcji. Jak było w pana przypadku?

- Moja narzeczona też sobie tak pomyślała, ale z biegiem czasu zaczęła się przekonywać do tego pomysłu. Dużo nam dały rozmowy z moim agentem, a także menadżerem Pinaru. Zapewniali nas, że nie należy się bać. Mówili, że warto spróbować i zobaczyć, jak będziemy funkcjonować w Izmirze.

Mówi się, że Izmir jest pięknym miastem.

- To fakt. Byliśmy tam ze Stelmetem w zeszłym sezonie. Sama przejażdżka po mieście zrobiła olbrzymie wrażenie. Myślę, że Izmir na pewno będzie nam się podobał. Mamy mieszkać blisko hali i wszystkie kwestie socjalne mieć pod ręką.

Wróćmy do kwestii sportowych. Czy była szansa na to, aby nadal pan pracował z Saso Filipovskim?

- Były toczone rozmowy, ale nie były one na tyle konkretne, abym mógł podpisać umowę. W Stelmecie BC dość dobrze się poznaliśmy, wiemy, czego możemy po sobie oczekiwać. Mam nadzieję, że nasze drogi jeszcze w życiu się skrzyżują.

Miał pan sporo ofert do wyboru?

- Było kilka ofert, z różnych lig - hiszpańskiej, niemieckiej, rosyjskiej i tureckiej. Nie ukrywam, że nie chciałem robić kroku do tyłu pod kilkoma względami. Głównie mowa o kwestiach finansowych, ale i sportowych. Pójść do Hiszpanii za mniejsze pieniądze niż w Stelmecie BC, mijało się z celem. Jestem przekonany, że poradzę sobie w ACB. Znam swoją cenę i wartość. Uważam, że na ten moment ten wybór jest dla mnie najlepszy. Poza tym warto zauważyć, że wielu dobrych zawodników z Pinaru się wybiło. Pinar jest taką trampoliną na wyższy poziom.

Najlepsze przykłady - Kenny Gabriel i Bobby Dixon, którzy po rozegraniu dobrego sezonu w Izmirze zapracowali na znacznie wyższe kontrakty.

- Dokładnie. Uważam, że liga turecka jest na tyle silna, że warto spróbować swoich sił.

Mimo wszystko kibice trochę byli zawiedzeni pana wyborem. Spodziewali się, że trafi pan do lepszego klubu.

- Przywykłem do tego, że kibice i obserwatorzy wielokrotnie negowali moje wybory. Ludzie mogą za mnie wybierać, ale koniec końców to ja podejmuję decyzję. Negatywny odbiór mojego transferu do ligi tureckiej jest dziwny. Ja jestem przekonany, że robię dobrze. Wiem, po co idę do Pinaru.

Czy zamknięcie kwestii transferowych ma również przełożenie na pana grę w reprezentacji Polski?

- Tak. Po podpisaniu umowy poczułem ulgę. Mogę w pełni poświęcić się grze w zespole Mike'a Taylora. Jestem bardzo głodny sukcesów z kadrą.

Rozmawiał Karol Wasiek

Czy Pinar Karsiyaka to słuszny wybór Mateusza Ponitki?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×