Zoran Martić apeluje: Nie oczekujcie cudów od Dylewicza

Materiały prasowe / Wojciech Figurski / Trefl Sopot
Materiały prasowe / Wojciech Figurski / Trefl Sopot

- Filip Dylewicz jest absolutną ikoną Trefla, ale trzeba zdać sobie sprawę z faktu, że on nie ma już 25 lat i nie można zrzucać na jego barki zbyt dużo i nie oczekiwać cudów - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Zoran Martić, trener Trefla Sopot.

[b]

WP SportoweFakty: Wróćmy jeszcze na chwilę do dnia, w którym kontrakt z Treflem Sopot podpisał Filip Dylewicz. Czy ucieszył się pan z tej informacji? Pytam, bo w pierwotnej koncepcji budowy składu na kolejny sezon nie zakładaliście pozyskania tego zawodnika.[/b]

Zoran Martić: Zacznijmy od tego, że Filip Dylewicz jest absolutną ikoną Trefla Sopot. Konferencja prasowa, na której przedstawiciele klubu poinformowali o jego kontrakcie przejdzie do historii. Wiem, że wielu kibiców czekało na ten dzień. Nie dziwię im się, bo jest to zawodnik, który wiele zrobił dla tej organizacji.

Aczkolwiek trzeba zdać sobie sprawę z faktu, że Dylewicz nie ma już 25 lat i nie można zrzucać na jego barki zbyt dużo i nie oczekiwać cudów. Ludzie mnie pytają, czy on będzie lokomotywą tego zespołu. Odpowiadam wprost: nie. To zadanie młodszych zawodników, aby dać tej drużynie energię.

Co w takim razie może dać Filip Dylewicz? Będzie mentalnym liderem?

- Aby zasłużyć na takie miano w drużynie, musi upłynąć trochę czasu. Nie ma tutaj znaczenia, co Filip osiągnął w przeszłości. Na każdym treningu musi udowadniać swoją przydatność. Tak jak każdy inny zawodnik. W sporcie tak to właśnie działa, że wszyscy muszą patrzeć do przodu, a nie oglądać się wstecz. Należy wyznaczać sobie nowe cele, do których trzeba dążyć.

Co do Filipa - uważam, że na pewno nam pomoże w trakcie sezonu. Młodzi zawodnicy podczas treningów będą mogli zdobyć cenne doświadczenie, co z pewnością zaprocentuje w przyszłości.

ZOBACZ WIDEO: Rafał Majka: To będą najlepsze lata mojej kariery (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Tego nieco brakowało w poprzednim sezonie. Młodzi zawodnicy - Dzierżak, Krefft, Kulka nie za bardzo mieli się od kogo uczyć.

- To prawda. Teraz doszli Mielczarek, Dylewicz i myślę, że to odbije się pozytywnie na naszych wynikach. Taka mieszanka młodości z doświadczeniem może zadziałać w trakcie sezonu. Wierzę w to, że tak się stanie.

Czy transfer Dylewicza sprawia, że Trefl jest murowanym faworytem do bycia w pierwszej ósemce?

- Nie chciałbym, żeby transfer Dylewicza był postrzegany w ten sposób, że nagle staniemy się jednym z faworytów. To tak nie działa. Koszykówka to sport drużynowy. Jeśli oparlibyśmy grę tylko na Dylewiczu, to będziemy w kłopotach. Inni zawodnicy również muszą wziąć na siebie odpowiedzialność.

Mimo wszystko transfer Dylewicza chyba nieco zmieni pana taktykę?

- Oczywiście. Byłoby grzechem nie skorzystać z jego potencjału i możliwości w ofensywie. Patrząc szerzej - w tym sezonie będziemy mieli zdecydowanie więcej opcji w ataku. W minionych rozgrywkach tego nam najbardziej brakowało. Nie mieliśmy zawodników, którzy potrafiliby wygrać pojedynek jeden na jeden i wykreować pozycje dla siebie i kolegów. Teraz mamy graczy, który są wszechstronniejsi, mogą zagrać na kilku pozycjach w obronie i w ataku.

[b]

Jest pan zadowolony z ruchów transferowych, jakie klub poczynił w trakcie okresu wakacyjnego?
[/b]

- Myślę, że zrobiliśmy optymalne zmiany w składzie. Każdy z zawodników, którzy się u nas pojawili, wnosi do zespołu jakość i konkretne umiejętności przydatne dla drużyny.

Nie brakuje w zespole środkowego z prawdziwego zdarzenia? Nikola Marković jest raczej czwórką, czego sam nie ukrywa.

- Brakuje, ale nie chcę z tego powodu narzekać. Dam przykład. Jedziesz sam samochodem i nagle przebijają się tobie dwie opony. Co robisz? Wymieniasz jedną i starasz się jechać powoli, ale do przodu. U nas jest podobnie. Na niektórych pozycjach są braki, ale zamierzamy poprawić wynik z poprzedniego sezonu. Taki sobie cel postawiliśmy.

Jak pan patrzy na inne drużyny z Tauron Basket Ligi?

- Uważam, że liga się wyrówna. Większość zespołów w lidze dokonało zmian w składach. Widzę, że drużyny, które nie były w play-offach, znacząco się wzmocniły i chcą awansować do pierwszej ósemki. Mam na myśli PGE Turów, BM Slam Stal czy MKS Dąbrowa Górnicza.

Rozmawiał Karol Wasiek

Źródło artykułu: