- Wyznaczyliśmy datę przesłuchania i wysłaliśmy do Saso Filipovskiego stosowne zawiadomienie, aby stawił się w Koszalinie. Na dwa adresy, które zostały nam przekazane i są w Polsce - powiedział na łamach "Gazety Wyborczej" prokurator Grzegorz Klimowicz.
Słoweniec nie pracuje jednak w Polsce i nie przebywa obecnie w naszym kraju. Po tym, jak rozstał się z PGE Turowem Zgorzelec, wyjechał do swojego kraju, gdzie, wraz ze swoją rodziną odpoczywa. Najprawdopodobniej uruchomione zostaną bałkańskie organy ścigania, które powiadomią Filipovskiego o przesłuchaniu.
- Jeśli strony się porozumiały, sąd na pewno weźmie to pod uwagę i może wyznaczyć mniejszą karę. Nie ma jednak możliwości, aby została ona anulowana, bo materiał dowodowy jest bardzo mocny - tłumaczy "Gazecie" Klimowicz, koszaliński prokurator.