Pedja Stamenković pojawił się w Sopocie, ponieważ Zoran Martić zażyczył sobie nowego zawodnika w składzie. Chciał środkowego, ale klubu nie stać na zatrudnienie koszykarza na tej pozycji.
Zdecydowano się więc na rozgrywającego, który ma być wsparciem dla Anthony'ego Irelanda. Takiego, zdaniem słoweńskiego szkoleniowca, nie dawał w meczach sparingowych Paweł Dzierżak, dotychczasowy rezerwowy playmaker.
Postawiono na 28-letniego Stamenković, który ostatnie oficjalne spotkanie rozegrał... w marcu. Później trenował indywidualnie. Widać, że Serbowi brakuje meczowego ogrania. W piątkowym spotkaniu z Energą Czarnymi Słupsk zagrał kiepsko. Nie przekonał do tego, by podpisać z nim kontrakt na dłużej.
Serb na boisku przebywał 11 minut. W tym czasie przestrzelił wszystkie cztery rzuty z gry. Miał trzy zbiórki i asystę.
ZOBACZ WIDEO: Zidane tłumaczy się ze zmiany Ronaldo: takie rzeczy się zdarzają i będą zdarzać
- Zagrałem słabe zawody. Nie ma co tego ukrywać. Liczę na to, że w sobotę zaprezentuję się ze znacznie lepszej strony. Zależy mi na tym, by w Sopocie zostać na dłużej - powiedział po zakończeniu spotkania.
O jego przyszłości na razie nie chce się wypowiadać Zoran Martić. - Trudno ocenić jego występ. Jego dalsze występy w Treflu? Nie wiem. To pozostaje tajemnicą - wytłumaczył.
Dla Stamekovicia ostatnią szansą będzie sobotni mecz o trzecie miejsce w turnieju Tyskie Cup.