Zielonogórzanie w spotkaniu o Superpuchar Polski musieli uznać wyższość Rosy i to do Radomia pojechało okazałe trofeum. - Gratulacje dla Rosy - dla trenera, staffu i wszystkich zawodników. Mecz od początku układał się nie tak, jak chcieliśmy. Mieliśmy zatrzymać mocne strony radomian, nie do końca była dobra egzekucja w defensywie. Powinniśmy też poprawić atak. Straciliśmy 81 punktów we własnej hali, a to za dużo. Otworzyliśmy graczy, których nie powinniśmy - powiedział Artur Gronek.
W statystykach w oczy rzuca się różnica zbiórek między mistrzami a wicemistrzami Polski. Stelmet BC zanotował o dziesięć zbiórek mniej. - Założenie było takie, by zatrzymać ich kontratak i iść na ofensywną zbiórkę tylko z dwoma graczami. Nie trafiliśmy wiele rzutów, z czego wynikało to, że rywale zebrali wiele piłek w obronie. Naszym problemem były zbiórki w ataku, oni zebrali więcej w obronie, ale to była świadoma decyzja. Nie do końca nam się to udało - wyjaśnił trener ekipy z Winnego Grodu.
Punktowym liderem Stelmetu BC w starciu z Rosą był James Florence, który na swoim koncie zgromadził aż 26 punktów. - To był pierwszy mecz przed własną publicznością. Każdy chciał pokazać swoje możliwości. Ja jestem za tym i absolutnie będę się tego trzymał, by zawodnicy czuli trochę wolności w ataku i pewność siebie. Oczywiście czasem trzeba zorganizować ofensywę, natomiast w tym wypadku była zewnętrzna presja, która nie pozwoliła nam zdobywać punktów z otwartych pozycji. To było forsowanie przez graczy, którzy chcieli coś pokazać - skomentował Gronek.
Zdaniem szkoleniowca, jego podopieczni nie poradzili sobie z presją związaną z otwarciem sezonu we własnej hali. Jeszcze w ostatnim meczu sparingowym, Stelmet BC rozgromił we Włocławku miejscowy Anwil Włocławek 101:67, czym zielonogórzanie rozbudzili nadzieje kibiców na dobry wynik w spotkaniu o Superpuchar Polski. - Różnica jest w punktach spod kosza i z pola pomalowanego, przede wszystkim rzuty za dwa oczka. We Włocławku, łącznie z osobistymi, rzuciliśmy 80 punktów z półdystansu. W meczu z Rosą tych oczek była prawie połowa mniej. W sparingach była też absolutnie inna obrona. Myślę, że zawodnicy byli troszkę sparaliżowani tym, że to był pierwszy pojedynek przed naszą publicznością - zakończył trener mistrzów Polski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Arszawin przypomniał o sobie. Wspaniałym golem