Mistrzowie nie wytrzymali presji. Gronek: Zawodnicy byli trochę sparaliżowani

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Stelmet BC Zielona Góra nieudanie rozpoczął nowy sezon w Polsce. W pierwszym oficjalnym meczu mistrzowie kraju przegrali we własnej hali z Rosą Radom 77:81.

Zielonogórzanie w spotkaniu o Superpuchar Polski musieli uznać wyższość Rosy i to do Radomia pojechało okazałe trofeum. - Gratulacje dla Rosy - dla trenera, staffu i wszystkich zawodników. Mecz od początku układał się nie tak, jak chcieliśmy. Mieliśmy zatrzymać mocne strony radomian, nie do końca była dobra egzekucja w defensywie. Powinniśmy też poprawić atak. Straciliśmy 81 punktów we własnej hali, a to za dużo. Otworzyliśmy graczy, których nie powinniśmy - powiedział Artur Gronek.

W statystykach w oczy rzuca się różnica zbiórek między mistrzami a wicemistrzami Polski. Stelmet BC zanotował o dziesięć zbiórek mniej. - Założenie było takie, by zatrzymać ich kontratak i iść na ofensywną zbiórkę tylko z dwoma graczami. Nie trafiliśmy wiele rzutów, z czego wynikało to, że rywale zebrali wiele piłek w obronie. Naszym problemem były zbiórki w ataku, oni zebrali więcej w obronie, ale to była świadoma decyzja. Nie do końca nam się to udało - wyjaśnił trener ekipy z Winnego Grodu.

Punktowym liderem Stelmetu BC w starciu z Rosą był James Florence, który na swoim koncie zgromadził aż 26 punktów. - To był pierwszy mecz przed własną publicznością. Każdy chciał pokazać swoje możliwości. Ja jestem za tym i absolutnie będę się tego trzymał, by zawodnicy czuli trochę wolności w ataku i pewność siebie. Oczywiście czasem trzeba zorganizować ofensywę, natomiast w tym wypadku była zewnętrzna presja, która nie pozwoliła nam zdobywać punktów z otwartych pozycji. To było forsowanie przez graczy, którzy chcieli coś pokazać - skomentował Gronek.

Zdaniem szkoleniowca, jego podopieczni nie poradzili sobie z presją związaną z otwarciem sezonu we własnej hali. Jeszcze w ostatnim meczu sparingowym, Stelmet BC rozgromił we Włocławku miejscowy Anwil Włocławek 101:67, czym zielonogórzanie rozbudzili nadzieje kibiców na dobry wynik w spotkaniu o Superpuchar Polski. - Różnica jest w punktach spod kosza i z pola pomalowanego, przede wszystkim rzuty za dwa oczka. We Włocławku, łącznie z osobistymi, rzuciliśmy 80 punktów z półdystansu. W meczu z Rosą tych oczek była prawie połowa mniej. W sparingach była też absolutnie inna obrona. Myślę, że zawodnicy byli troszkę sparaliżowani tym, że to był pierwszy pojedynek przed naszą publicznością - zakończył trener mistrzów Polski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Arszawin przypomniał o sobie. Wspaniałym golem

Komentarze (6)
avatar
CERTIFIED COACH
4.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To chyba GRONEK nie wytrzymał presji, chaotyczna rotacja, brak pomysłu na gre 
avatar
tanaka
4.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
I tajemnica się wyjaśniła. Zawodnicy Rosy mieli ukryte paralizatory pod trykotami a miało się nie wydać. Trener Stelmetu po mistrzowsku rozgryzł przeciwnika. Kto by się spodziewał że jest taki Czytaj całość
Gabriel G
3.10.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Nie jestem pewien czy to najgłupsze tłumaczenie porażki jakie czytałem ale na pewno w czołówce. Zespół od 2014 nie przegrał w tej hali z żadnym polskim zespołem i nagle ich presja zjadła? Ma Pa Czytaj całość
avatar
Paweł_xrwd
3.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak to jest, jak zamiast doświadczonych zawodników wieku 28-34 lata kontraktuje sie połowę składu z młokosów poniżej 24 lat, dla których to pierwsze sezony w zawodowym koszu. Tacy zawodnicy ni Czytaj całość
avatar
sindbad
3.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tej presji to niestety, ale głównie trener nie wytrzymał.