- Nie ma w tym niczyjej winy, bo taka jest specyfika, ale gramy tutaj trochę jak na wyjeździe. W poniedziałek mieliśmy 45 minut i to był nasz jedyny trening w ostatnim tygodniu w tej hali. Zawodnicy żeby dobrze weszli w mecz muszą czuć się pewnie. Trudno o to w sytuacji, gdy mamy 45 minut treningu w ciągu 10 czy 12 dni w dużej hali. Wychodzimy troszkę spięci, bo nie znamy specyfiki obiektu. TBV Start Lublin wszedł dobrze w mecz trochę szczęśliwymi rzutami. Zbudowali w ten sposób pewność siebie i później bardzo ciężko się grało - powiedział Marek Łukomski.
Koszykarze King Szczecin trenują głównie w rozgrzewkowej, zdecydowanie mniejszej hali Azoty Areny. Główny obiekt jest, bowiem oblegany. Odbywają się w nim różnego rodzaju wydarzenia kulturalno-rozrywkowe. Nie brakuje także imprez sportowych przede wszystkim z udziałem siatkarskich ekip Chemika Police i Espadonu Szczecin.
- W zeszłym roku przed Siarką Tarnobrzeg mieliśmy identyczną sytuację. Wyszliśmy na mecz po dziesięciu dniach trenowania w małej hali. Sala musi na siebie zarabiać i my nie mamy opcji - tłumaczył sytuację trener King Szczecin.
Jego zespół mimo początkowych problemów w ofensywie podtrzymał tradycję z poprzedniego sezonu. Choć trafił tylko połowę rzutów z gry (33/66) to zdobycz punktowa i tak była imponująca.
ZOBACZ WIDEO: Cierpliwość kibiców została wystawiona na próbę (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
- Zdobyliśmy 93 punkty. To nie jest zły wynik. Myślę, że gdybyśmy od początku zaczęli dobrze funkcjonować w ataku to by nam się łatwiej grało. Nie przegrywalibyśmy 2:11. Mieliśmy później run na początku drugiej kwarty i to dawałoby nam przewagę - analizował Łukomski.
Jest też jednak optymistyczna wiadomość dla sympatyków szczecińskich koszykarzy. - W trakcie poprzedniego sezonu było widać, że nam się łatwiej grało z każdym kolejnym meczem. Przyzwyczajaliśmy się do specyfiki hali - wyjaśniał szkoleniowiec.
W kolejnych trzech meczach będzie można ocenić siłę jego drużyny na tle rywali typowanych do czołowych miejsc. King Szczecin zmierzy się z Anwilem Włocławek, podejmie PGE Turów Zgorzelec i pojedzie na pojedynek z mistrzem Polski - Stelmetem BC Zielona Góra.
- Od tej pory czeka nas seria bardzo ciężkich meczów. Pojedziemy do Włocławka z myślą, żeby wygrać. Gdybyśmy się zastanawiali jak najmniej przegrać to bez sensu byłoby się w ogóle pakować do autobusu. Część zawodników, która została na pewno ma coś do udowodnienia, że nie byliśmy aż o tyle słabsi tylko po prostu coś tam nie zagrało. Mam nadzieję, że będzie dużo lepiej niż w dwóch pierwszych meczach we Włocławku rozegranych w poprzednim sezonie - przyznał Marek Łukomski.