[b]
WP SportoweFakty: Za panem sentymentalna podróż do Gdyni. Z jakimi emocjami wrócił pan do miejsca, w którym grał przez ostatnie cztery lata?[/b]
Sebastian Kowalczyk: Chciałem wygrać i cieszyć się z kolejnego zwycięstwa w PLK. Taki był mój cel. Osobiste kwestie schowałem do kieszeni. Wiem, że grałem w Gdyni przez cztery ostatnie lata, ale nie zamierzałem nikomu nic udowadniać. Ja swoje tutaj zrobiłem. Cieszę się, że mogłem wrócić do Gdyni i znów zagrać przed tą świetną publicznością, która tak miło mnie przywitała.
Z byłymi kolegami z zespołu spotkał się przed meczem?
- Tak. Odbyliśmy spotkanie, porozmawialiśmy. Nie było to jednak nic wyjątkowego, bo cały czas jestem w kontakcie z niektórymi zawodnikami.
Zmiana otoczenia była potrzebna?
- Tak, chciałem spróbować czegoś nowego i zagrać w takim klubie, który ma nieco większą presję na wynik. Dobrze się w takim klimacie czuję, dość szybko się odnalazłem. Trener Krysiewicz mi ufa, otrzymuję sporą liczbę minut. Chcę wykorzystać swoją szansę.
ZOBACZ WIDEO Ronaldo zmarnował rzut karny, ale ustrzelił hat-trick! Real zbił Deportivo. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
Zanotował pan niezły występ (12 punktów), ale ostatecznie nie uchronił pan zespołu od porażki (67:73). Co poszło nie tak?
- Wydaje mi się, że w kluczowych momentach graliśmy po prostu za nerwowo. Popełnialiśmy proste błędy, które gospodarze łatwo wykorzystywali. Wyprowadzali kontrataki. Te okazały się dla nas zabójcze.
Pamiętam, jak rozmawialiśmy po wygranym meczu ze Stelmetem BC. Wówczas mieliście realną szansę na bilans 5:0, a tymczasem teraz jest już 2:2, a przed wami mecz z TBV Startem Lublin.
- I dlatego mówiłem o tym, że trzeba mieć chłodną głowę i do wszystkiego podchodzić z dużą dozą dystansu. W PLK wszystko tak naprawdę jest możliwe. Przekonałem się o tym, gdy grałem w Asseco Gdynia. Nikt na nas nie stawiał w meczach ze Stelmetem BC i PGE Turowem, a my potrafiliśmy ogrywać tych rywali we własnej hali, by później przegrać z Siarką Tarnobrzeg, mimo że byliśmy faworytem. Nie można niczego kalkulować w PLK. Liga jest bardzo wyrównana. Trzeba zostawić sporo zdrowia, by sięgnąć po wygraną w danym spotkaniu.
Te dwa mecze - z AZS-em i Asseco - pokazały, że coś jeszcze nie gra w ekipie Polfarmeksu Kutno.
- To prawda. Jest jeszcze sporo do poprawy. W spotkaniu z AZS-em Koszalin byliśmy kompletnie wybici z rytmu meczowego. W pierwszych akcjach wyglądaliśmy jak dzieci we mgle. Uważam, że dwutygodniowa przerwa od pojedynku ligowego nic dobrego nie przyniosła. W meczu z Asseco wyglądało to nieco lepiej, ale gdynianie pokazali, że są groźną ekipą na własnym parkiecie.
Mieliście spore problemy ze skutecznością - 34 procent z gry i dziewięć przestrzelonych rzutów wolnych. Kiepskie wyniki.
- To prawda. Obrzucaliśmy te kosze dzień wcześniej na treningu, ale widocznie nie był to nasz dzień. Mam nadzieję, że w kolejnym spotkaniu w końcu sięgniemy po zwycięstwo.
Rozmawiał Karol Wasiek