W pierwszej połowie przyjezdne z Grodu Kopernika były w stanie grać na równi z InvestInTheWest AZS AJP Gorzów Wlkp.. Niestety, po przerwie gospodynie bez problemów odjechały rywalkom i nie dały się już dogonić. Co było tego powodem? - Jesteśmy w dołku fizycznym. W naszej drużynie w ostatnim czasie było dużo chorób i sił wystarczyło tylko na dwie kwarty - tłumaczył Algirdas Paulauskas, trener Energi Toruń.
Torunianki do Gorzowa Wielkopolskiego przyjechały z Julie McBride, ale podstawowa zawodniczka drużyny gości siedziała jedynie na ławce i dopingowała swoje koleżanki. McBride odpoczywała po urazie, którego doznała kolejkę wcześniej. Tym samym Energa musiała sobie radzić bez tej rozgrywającej. - To był nasz problem. Jednej rozgrywającej teraz nie mamy, a druga grała pod wpływem leków. Dzień przed meczem nie mogła w ogóle trenować. Bez takiej zawodniczki ciężko - dodał szkoleniowiec.
Drugą rozgrywającą, o której wspominał Paulauskas była Weronika Gajda. Spędziła ona na parkiecie nieco ponad 31 minut, ale zdobyła tylko 6 punktów i zaliczyła dwie asysty. - Dopóki Gajda miała siłę, to ten zespół jeszcze grał - przyznał trener Energi. - Było widać brak rozgrywającej. Weronika wytrzymała dwie pierwsze kwarty. Wiadomo, że nie można się wiele spodziewać od chorej osoby - dodała Julia Adamowicz.
Porażka torunianek w Gorzowie ma być doskonałym materiałem do analizy. Gospodynie wygrały zbiórki aż 66:34. - To był najgorszy mecz w naszym wykonaniu dotychczas. Można wiele wniosków z niego wyciągnąć i będzie wiadomo nad czym musimy się skupić w przyszłości. Przegrałyśmy walkę na tablicach ponad 30 zbiórkami, to straszny wynik - podsumowała Adamowicz.
Kolejne spotkanie Energa rozegra w sobotę (5 listopada), we własnej hali. Rywalem torunianek będzie Artego Bydgoszcz. Początek o 18:00.
ZOBACZ WIDEO Andrzej Rusko: Wrócimy na najnowocześniejszy stadion żużlowy na świecie