Do Torunia koszykarze Trefla Sopot jechali z myślą o trzecim zwycięstwie. Żółto-czarnych umocniły bowiem wcześniejsze wygrane z BM Slam Stalą i Rosą Radom, które były odniesione w całkiem niezłym stylu. Wydawało się, że gracze Zorana Marticia powalczą z liderem PLK.
Tak się jednak nie stało. Polski Cukier Toruń sprowadził sopocian na ziemię. Podopieczni Jacka Winnickiego pewnie wygrali 82:59, będąc lepszym w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła.
Decydująca dla losów spotkania okazała się pierwsza kwarta. Tę część meczu torunianie wygrali 30:11. Goście nie potrafili skonstruować własnej akcji w ofensywie, a na dodatek słabo wracali do obrony. Z tego korzystali gospodarze, którzy napędzani przez Obie Trottera napędzali tempo gry.
- Myślę, że bardzo słaba pierwsza kwarta przesądziła o losach spotkania. Szkoda, że tak słabo weszliśmy w mecz. Później ambitnie staraliśmy się walczyć, ale na niewiele to się zdało. Trzeba wyciągnąć wnioski i zapomnieć o tym pojedynku - mówi Zoran Martić, szkoleniowiec Trefla Sopot.
ZOBACZ WIDEO LM: zobacz trening Realu na stadionie Legii Warszawa
{"id":"","title":""}
Małym usprawiedliwieniem dla słabej postawy koszykarzy spod znaku Trefla był brak Filipa Dylewicza. Sopocki skrzydłowy boryka się z kontuzją ścięgna Achillesa i na razie nie trenuje w zespołem.
Pozytyw z tego meczu? Dobra gra Michała Kolendy. Utalentowany sopocki młodzieżowiec zdobył osiem punktów (3/4 z gry) w ciągu 21 minut spędzonych na parkiecie. Zoran Martić coraz częściej po niego sięga.
Kolenda zgadza się ze słowami swojego trenera, że o losach meczu zadecydowała pierwsza kwarta. - Gospodarze nas "zjedli" szybkim atakiem. Co prawda poprawiliśmy intensywność w grze, odrobiliśmy straty do sześciu oczek, ale to było wszystko na co było stać tego dnia - przyznaje Kolenda.
W czwartek sopocianie będą mogli się zrehabilitować. Przed własną publicznością zagrają z King Szczecin. Początek zawodów o 18:00.