Pojedynek braci Diduszko to obecnie jedyna taka rywalizacja w PLK, wcześniej naprzeciwko siebie grali również Marek oraz Kamil Zywertowie. W sobotni wieczór sentymentów na parkiecie jednak nie było, gdyż już w 1. kwarcie podczas jednej z akcji, Bartosz Diduszko rozciął wargę swojemu bratu. Ten z humorem podszedł do tego zdarzenia.
- Warga rozwalona już w pierwszej kwarcie. Brat mnie oczywiście przez przypadek uderzył. Tak to już między braćmi bywa - śmiał się Łukasz Diduszko
Mimo porażki swojej drużyny, statystycznie lepiej wypadł starszy z braci. Łukasz Diduszko zapisał na swoim koncie 7 punktów i 8 zbiórek, dobrze prezentując się również w obronie. Bartosz miał 5 punktów, trafiając zaledwie jeden rzut z gry. Był to najsłabszy występ skrzydłowego Polskiego Cukru Toruń w obecnych rozgrywkach.
- Super, że zatrzymaliśmy go na 5 punktach. Według mnie jest on jednym z głównych zawodników Torunia. Świadczy o tym to, że został wybranym graczem października w PLK. To akurat było dobrze wykonane zadanie - cieszył się z zatrzymania brata skrzydłowy Polpharmy.
Do przerwania serii Twardych Pierników zabrakło Kociewskim Diabłom bardzo niewiele. Jeszcze na kilka minut przed zakończeniem gry, przyjezdni dotrzymywali kroku wyżej notowanemu rywalowi. Ostatecznie większym spokojem i opanowaniem wykazali się gospodarze, którzy odnieśli swoje szóste zwycięstwo.
- Czuliśmy już, że możemy ten mecz wygrać - przyznawał Łukasz Diduszko. - Potem były jednak niepotrzebne podania, straty, złe rzuty i kiepska obrona. To spowodowało, że przegraliśmy. My nie przyjechaliśmy do Torunia walczyć, tylko wygrać. Nie czujemy się gorszym zespołem od Polskiego Cukru Toruń, ani od każdej innej drużyny w PLK. Wydaje mi się, że jak utrzymamy taką agresywność, to będziemy groźni dla każdego - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Szlachetna Paczka: mistrzyni olimpijska motywuje do działania (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}