Początek spotkania na Kociewiu nie zwiastował tego, że przyjezdni będą schodzić z parkietu tak wyraźnie pokonani. Krośnianie przez długi czas byli nieźle dysponowani w ataku, bardzo dobrze radzili sobie również pod koszem, gdzie brylował Jakub Dłuski, który w sobotni wieczór zagrał na stu procentowej skuteczności. Po 1. połowie obie ekipy szły niemal "łeb w łeb", co miało zwiastować emocje w dalszej części pojedynku.
Po przerwie coś się jednak zacięło w grze gości. Świetnie pilnowany był Chris Czerapowicz, mało skuteczny Royce Woolridge i podopieczni Michała Barana szybko stracili kontakt z przeciwnikiem. Po niesamowitych rzutach z dystansu Michaela Hicksa i dobrej grze Jakuba Schenka, Polpharma zaczęła powiększać swoją przewagę, która ostatecznie urosła do granicy aż 15 punktów. Miasto Szkło Krosno takiej straty nie było już w stanie zniwelować.
- Co mogę powiedzieć na gorąco? - zastanawiał się trener Michał Baran. - Dwie dobre kwarty, jak na wyjazdowy mecz. Udało się mimo dobrej skuteczności gospodarzy pozostać w spotkaniu i momentami przeważać. Później trafiali oni trudne rzuty przez ręce. Nie mogliśmy zatrzymać Hicksa, który trafiał z 9 metra i ciężko znaleźć na takie coś odpowiedź. Pozwoliliśmy Polpharmie się rozkręcić i kontrolować grę do ostatnich minut - chwalił przeciwnika.
Mimo porażki beniaminek PLK pozostawił po sobie niezłe wrażenie. Koszykarze z Krosna muszą jednak w dalszym ciągu nabrać sporo doświadczenia, aby walczyć o zwycięstwa na tak trudnych terenach jak Starogard Gdański.
- Na pewno brakuje nam doświadczenia, którego normalnie nie możemy mieć - podkreślał szkoleniowiec Miasta Szkła Krosno. - Nie jesteśmy jakoś szczególnie załamani, bo widać było wiele pozytywów w naszej grze. Oczywiście szkoda porażki, ale trzeba przyznać, że Polpharma była lepsza - podsumował Michał Baran.
ZOBACZ WIDEO Maja Włoszczowska: wrzeszczałam z bólu wniebogłosy, wiedziałam, że to koniec