Trefl Sopot. Fenomen na miarę PLK

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Nie grają pięknej koszykówki, nie mają nominalnego środkowego, a na dodatek mieli problemy na rozegraniu, bo Pedja Stamenković był graczem mocno przeciętnym. Mimo wszystko Trefl ma bilans 8:5 i jest w "ósemce". O fenomenie drużyny mówi Zoran Martić.

[b]

WP SportoweFakty: Jestem niemal przekonany, że bilans 8:5 wziąłby pan w ciemno przed rozpoczęciem sezonu.[/b]

Zoran Martić: Zgadza się. Gdybym otrzymał taką propozycję, to od razu bym się zgodził. Nawet bym się nie zastanawiał. Tym bardziej, że na początku sezonu mieliśmy bardzo trudnych rywali.

Czy mimo wszystko ten bilans nie zamazuje prawdziwego oblicza Trefla?

- Co ma pan na myśli?

ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji

To, że w wielu meczach nie gracie ładnej koszykówki, macie problemy na poszczególnych pozycjach.

- Myślę, że takie wrażenie jest spowodowane faktem, że przegraliśmy trzy mecze wysoką różnicą punktową. Faktycznie w tych spotkaniach nie pokazaliśmy się z najlepszej strony i kibice tak zaczęli nas oceniać. Ale mimo wszystko warto przypomnieć, że w sporcie liczą się zwycięstwa. My mamy ich aż osiem przy tylko pięciu porażkach. To powód do zadowolenia.

Ale przed sezonem takim optymistą pan nie był. Na turnieju we Włocławku mówił pan o braku rozgrywającego, strzelca i środkowego.

- Otrzymałem konkretne pytanie: "jakich zawodników widziałbym jeszcze w składzie". Szczerze na nie odpowiedziałem. Każdy widział jakie są nasze problemy. Nie trzeba było być Einsteinem, żeby odpowiedzieć na takie pytanie. Mimo wszystko udało nam się załatać pewne dziury w składzie. Radzimy sobie bardzo dobrze. Z optymizmem patrzymy w przyszłość.

Nie unika pan trudnych tematów. Szczerze mówi o problemach, braku pieniędzy w klubie na poszczególnych zawodników. Tak było w przypadku Roberta Skibniewskiego.

- Każdy zespół w PLK ma problemy, ale ja nigdy o naszych kłopotach wewnętrznych nie powiedziałem na zewnątrz, a tym bardziej do prasy. Klub jest jak rodzina, więc musimy trzymać się razem.

Wracając do Skibniewskiego. Żałuje pan, że taki gracz nie gra w Treflu?

- Tak naprawdę nie prowadziliśmy zaawansowanych negocjacji. Po prostu dowiedzieliśmy się o jego oczekiwaniach finansowych i zdaliśmy sobie sprawę, że nie stać nas na takiego zawodnika.

Czy skład, który pan posiada, jest wystarczający silny, by znaleźć się za kilka miesięcy w play-offach?

- Tak, ale nie będzie to droga usłana różami. Musimy twardo walczyć w każdym spotkaniu o zwycięstwo. Jesteśmy na to przygotowani. Warto też zwrócić uwagę na sytuację w tabeli. Liga w tym roku zaskakuje. Zespoły, które świetnie grały w minionym sezonie, teraz mają spore problemy. Nie prezentują się już tak dobrze. Z kilku względów - kontuzje, skład, a także nierówna forma. Najlepszym przykładem jest Rosa Radom, która boryka się ze sporymi problemami. Na drugim biegunie jest Polski Cukier Toruń, który zaskakuje. Dla mnie to rewelacja PLK. Sztab szkoleniowy robi tam świetną robotę. Mimo że nie mają najlepszych zawodników w lidze, wygrywają mecz za meczem i zasłużenie są na pierwszym miejscu. To pokazuje, jak ważne w sporcie są: chemia w zespole, spójność i konsekwentna praca.

Derby Trójmiasta zbliżają się wielkimi krokami. Jakie jest pana zdanie na temat Asseco Gdynia?

- To bardzo fizyczna drużyna. Wydaje mi się, że pod tym względem Asseco dominuje w PLK. Nie ma takiego drugiego zespołu w lidze. Gdynianie bazują na atletyźmie. Nie można z nimi grać miękko. Jeśli w ten sposób podejdziemy do meczu to przegramy i to wysoko. To pokazują starcia Asseco z drużynami z czołówki. Niemal każdy miał problemy - Stelmet, Anwil, Polski Cukier.

Do drużyny dołączył nowy rozgrywający - Tyler Laser, który zastąpił Pedję Stamenkovicia. Co może trener powiedzieć o Amerykaninie po kilku dniach obserwacji?

- Nie chcę go na razie oceniać. Jest za szybko. Odbył zaledwie kilka treningów i trudno tak naprawdę cokolwiek o nim powiedzieć. Poza tym ja jestem taką osobą, która nie lubi wydawać opinii o człowieku po kilku spotkaniach. Nie mam na myśli tylko koszykarzy, ale także ludzi na co dzień. Trzeba dać każdemu szansę. Nie ma co ukrywać, że dla Tylera, który jest rozgrywającym, nie jest to łatwa sytuacja. On musi w krótkim czasie poznać wszystkich zawodników, zobaczyć, w jakich sytuacjach czują się najlepiej. Liczymy na to, że szybko sobie z tym poradzi i będzie ważnym graczem w rotacji.

Jaki to typ rozgrywającego?

- Gra agresywnie po obu stronach parkietu. W obronie jest nieustępliwy, z kolei w ataku grozi rzutem z dystansu. To jego atuty, ale z drugiej strony trudno powiedzieć, jak sobie poradzi w warunkach ligi polskiej, która jest specyficzna.

Rozmawiał Karol Wasiek

Komentarze (0)